Magia.
Nikt nie pamięta, kiedy i jak do tego doszło – po prostu któregoś dnia przestała istnieć. W świecie Daraiskis od dawna nie spotkano nikogo z talentem czarodziejskim. Na półwyspie Palaspor senior Gildred usilnie i z najwyższą stanowczością karze każdego, na kogo rzucony jest choćby cień podejrzeń o praktykowanie sztuk magicznych.
Yago „Bruzda” Foyle, strażnik karawan, wiedzie dość zwyczajne życie usłane zwyczajnymi problemami. Jednym z nich jest kiepska sytuacja materialna. Gdy pojawia się tajemniczy mężczyzna proponujący intratne zlecenie „Bruzda” nie ma wyjścia. Wyrusza w podróż, podczas której będzie musiał zmierzyć się się ze swoją pokiereszowaną przeszłością oraz poznać bliżej nowych towarzyszy, a każdy z nich skrywa jakąś tajemnicę. Najemnik znajdzie się w samym środku rozgrywki, której stawką będzie los wielu istnień a Daraiskis nie będzie już nigdy takie jak wcześniej.
27.06.2025
I
Kolor
210x297 mm
70
50,00 zł
9788397649408
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„Bruzda” to komiksowy debiut, po który sięgałem z obawami charakterystycznymi dla typowego mierzenia się z debiutem. Były obawy, była też nadzieja. A jeśli pomysłodawcą i autorem scenariusza okazał się człowiek z mojego rodzinnego miasta, tym bardziej musiałem dać mu szansę.
Nie liczyłem na wiele, bo – mówiąc oględnie – Gorlice nie były nigdy ostoją komiksu. I choć w ostatnim czasie powoli się to zmienia, to jednak ten rejon małopolski nie obfitował w komiksowych twórców, którzy mieliby szerszą krajową rozpoznawalność. Ale że ze mnie nadal lokalny patriota (choć na emigracji), z sentymentem do miejsca, w którym się wychowywałem, to po „Bruzdę” sięgnąć musiałem, kiedy tylko usłyszałem o tym albumie (dzięki, Paweł Deptuch!).
Sam komiks w warstwie fabularnej (za którą odpowiada Karol Gumowski) serwuje nam dość prostą, by nie rzec, siermiężną, generyczną fantasy o nieco dwuznacznym moralnie bohaterze, który ima się różnych, niekoniecznie uczciwych zajęć, jeśli tylko są przyzwoicie płatne. Oczywiście, pomimo niesympatycznej aparycji i nieciekawych konotacji, tytułowy Yago „Bruzda” Foyle jest człowiekiem wręcz o gołębim, szlachetnym sercu, co starannie w swojej mało cukierkowej codzienności ukrywa. Bo i jego miasto, Tygiel, jak i cała okolica Półwyspu Palaspor to dosłownie kulturowy, społeczny i rasowy tygiel, w którym o wiele za łatwo wpakować się w kłopoty.
Więc nasz bohater oczywiście się w nie wpakuje, w dodatku dość szybko, przyjmując tajemnicze, ale sowicie nagradzane zlecenie transportu tajemniczej przesyłki…
Jak przystało na estetykę dark fantasy, mamy tutaj istny konglomerat postaci, ras i stworów, mamy groźnych, bezwzględnych rycerzy na służbie u mrocznego władcy, mamy tajemniczą magię (która niegdyś w zagadkowy sposób zniknęła, ale czasem się pojawia) i sekrety wyzierające wręcz z każdego kąta. I bohatera, który żyłby uczciwie i przykładnie, gdyby mógł, no ale nie może, musi za to walczyć, czasem zabijać różnej maści rzezimieszków, a nawet przyjąć na siebie cały ciężar ratowania krainy, w której przyszło mu żyć (bo wszystko wskazuje, że do tego całość doprowadzi), mimo że wcale tego nie chce ani się tego nie spodziewa.
Ta tendencyjność — to obarczenie głównego bohatera ciężarem motywu „bycia wybrańcem wbrew woli” jest dla konwencji tyle charakterystyczne, że ani nikogo nie zaskoczy, ani jednocześnie nie zirytuje. Jest wręcz zgodne z oczekiwaniami, jest integralnym elementem opowieści fantasy. Kluczem do sukcesu jest to, jak zostanie całość obudowana, o jakie elementy uzupełniona zostanie główna oś fabuły, jak zostanie rozbudowany cały świat przedstawiony. A tutaj, muszę przyznać, wprowadzenie w obraz Daraiskis jest o tyle klasyczne, co wciąż interesujące. Pierwszy tom każdej serii rządzi się swoimi prawami, musi dać miejsce prezentacji głównych bohaterów, nakreślenia fabularnej osi, zasiania w odbiorcy pierwszych wątpliwości, podrzucenie mu pierwszych tropów i zagadek. A tutaj to wszystko mamy. I mimo ogólnej pozornej sztampowości, pomysł wpisuje się w kanoniczne cechy konwencji, potrafi zaintrygować i wzbudza ciekawość, co do rozwinięcia. Co będzie dalej? Czy twórca udźwignie ogrom kreacji całego świata oraz samej opowieści i uda mu się pociągnąć historię dalej w sensowny sposób? Cóż, ciężko wyrokować na tym etapie, ale muszę przyznać, że potencjał jest. Obawiałem się prozaicznej, tendencyjnej opowiastki w realiach fantasy, dostałem intrygująca, całkiem ciekawie otwartą opowieść dark fantasy, która zaintrygowała na tyle mocno, bym czekał na drugi tom.
Zwłaszcza że na uwagę zasługuje też strona graficzna, za którą odpowiada debiutujący w #36 AKT-u Dominik Pachciarek. Owszem, widać, ze „Bruzda” jest jego pełnowymiarowym, albumowym debiutem. Widać jeszcze swoistą niepewność ręki, niedopracowanie w niektórych kadrach. Ale jak na początki jest naprawdę nieźle, kadry są przemyślane, plansze wskazują na określoną wizję i zaplanowany kierunek. A sam styl przywołuje skojarzenia z wczesnym Maciejem Pałką wymieszanym z Simonem Bisleyem. Wiadomo, nie ta skala, ale pewne stylistyczne naleciałości czy maniery są zauważalne. Ale to akurat na plus dla samego artysty, takie odniesienia do klasyków, ale i charakterystyka warsztatu dobrze wpasowuje się w ogólną atmosferę zarówno fabuły, jak i świata przedstawionego.
Co do samego wydania, to jak na debiutancki album jest nieźle. Dostajemy pierwszy tom komiksu w formacie A4, okraszony zbiorem rysunków gościnnych i kilkoma concept artami. Wdrukowana na wewnętrznych stronach okładki znajdziemy mapę Daraiskis, która wskazuje na charakterystyczny dla konwencji, planowany rozmach historii.
Całość utrzymana w nieco brudnej, ponurej kolorystyce na dobrej jakości papierze z okładką ciut (moim zdaniem) przeładowaną elementami.
„Bruzda” tom I – „W uścisku agonii” to komiks tworzony przede wszystkim z pasji. Tworzony przez początkujących komiksiarzy, którzy widoczne tu i ówdzie (jeszcze) "braki warsztatowe" nadrabiają niezłomnym pragnieniem tworzenia, podlaną konieczną kroplą talentu, który jest jeszcze do wyćwiczenia, rozwinięcia, ale już daje solidne podwaliny.
Warto zwrócić uwagę? Uważam, że tak. Jest w tym nieco jeszcze nieoszlifowanym do końca debiucie potencjał na rozwój, więc myślę, że powinno dać się szansę. Idzie nowe w polskim komiksie, nie zaszkodzi się temu „nowemu” przyglądać.