Na długo przed tym, jak powstała agencja SHIELD, Nick Fury walczył na czerwonych od krwi wzgórzach Tunezji. Tam, porzucony na pastwę nazistów wraz z całą jednostką, odnalazł swoje powołanie. Dwa lata później ma okazję zemścić się na sprawcy tamtej masakry i dokonać kluczowego dla kapitulacji nazistowskich Niemiec zabójstwa… ale za linią wroga czekają go same niespodzianki. Nie wie jeszcze, że echa tej sprawy powrócą do niego wiele lat później, gdy pewien były wojskowy zatęskni za wojną równie mocno jak sam Fury…
Autorami tego tomu są kultowi twórcy między innymi głośnego komiksu „Chłopaki” – Garth Ennis, który napisał również scenariusze „Kaznodziei” i „Punishera Max”, oraz Darick Robertson, znany z serii „Transmetropolitan”.
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Fury” #1–6 oraz „Fury: Peacemaker” #1–6.
Komiks tylko dla dorosłych.
26.02.2025
I
Kolor
Twarda
170x260 mm
288
129,99 zł
9788328175075
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
“Fury Max” dobitnie pokazuje, że Garth Ennis ma dwa twórcze oblicza. Są fabuły, w których przekracza wszelkie poziomy różnorodnych ekstrawagancji. Są też takie, w których schodzi na ziemię i pozwala sobie nawet na całkiem wartościową refleksję.
Oba te podejścia doskonale łączył “Kaznodzieja” - to wciąż jeden z moich ulubionych komiksów, w których Garth Ennis potrafił połączyć niemal liryczną wrażliwość z festiwalem okropieństw i błazenady. Tej spokojniejszej, lirycznej nuty z pewnością nie znajdziemy w pierwszej opowieści z albumu “Fury Max’ - jeśli już z czymś mozna ją porownac, to z “Punisherem” Ennisa. ale nie spod szyldu MAX, tylko w serii “Marvel Knights”. Można zresztą pokusić się o stwierdzenie, że “Fury Max” to rodzaj kalki przygód Punishera z historii, która zaczęła się od słynnego zeszytu “Witaj ponownie, Frank”. To w niej spotkaliśmy takie postacie, jak upokarzany detektyw Soap, czy morderczy Rusek - podobne charaktery znajdziemy w “Fury Max”. I co ciekawe, mimo że w różnych momentach możemy poczuć podczas lektury zażenowanie, to nakłada się na nią rechotliwa uciecha z ochoczego przekraczania przeróżnych społecznych tabu - jak choćby w wątku fajtłapowatego siostrzeńca Fury’ego, który swoją beztroską i emocjonalnym zaangażowaniem jest w stanie bardziej zaszkodzić psychice głównego bohatera, niż całe zastępy wrogów USA.
Nicholas Fury w pierwszej opowieści jest w nowej sytuacji. Świat jest bezpieczniejszy niż zwykle, on sam jest już dość wiekowym agentem, który musi się przygotować na to, że idzie nowe. Tym nowym jest inne spojrzenie zwierzchników na politykę, globalizację i konflikty - w efekcie agent SHIELD zostaje odsunięty na boczny tor. A to mu niestety nie pasuje, nie potrafi się odnaleźć w takich realiach i pragnie jednego - nowego zadania co praktycznie równa się jakiejś nowej wojnie. Tę zapewnia mu dawny przeciwnik zza Żelaznej Kurtyny, rosyjski żołnierz, który ma podobne odczucia wobec świata. Ich starcie, w wyniku różnorodnych manipulacji jest nieuniknione i widowiskowe - aż do przesady.
To mogłaby byc naprawde ciekawa opowieść o konfrontacji starego spojrzenia na świat z nowym (to stare, jak wiemy z własnego doświadczenia, wraca z hukiem), ale w tym przypadku nie o to Ennisowi chodziło. Dlatego patrząc na kolejne groteskowe zgony (do tej groteski doskonale pasuje kreska Darricka Robertsona znanego “z “Chłopaków’), mając przy tym świadomość aktualnej, poważnej sytuacji politycznej odbieramy tę opowieść na trochę innych falach, widząc też, jak podejście “na maxa” się zdewaluowało. To historia, która po prostu ocieka testosteronem, mimo że Ennis i Robertson właśnie upojonych testosteronem bohaterów mają na celowniku. Fajnie się to czyta i ogląda, ale ogólne wrażenie na pewno jest inne, niż kiedy opowieść tę wydała w pierwszej dekadzie XXI wieku Mandragora.
Inaczej ma się sprawa z drugą powieścią, zatytułowaną “Fury: Peacemaker”. Wracamy w niej do źródeł marvelowskiego bohatera i śledzimy jego zaskakujący, wojenny szlak podczas drugiej wojny światowej. To tak naprawde ulubiony okres Ennisa do komiksaowej eksploracji - zawsze potrafił ciekawie pisać o tym wielkim światowym konflikcie, przywoływał mało znane karty wojny i zaskakiwał rozwiązaniami fabularnymi. Tak samo jest teraz - wojenna odyseja Nicka Fury’ego napisana jest już bez takiej ekstrawagancji, jak poprzednia opowieść, przez co staje się bardziej wiarygodna. To nie jest jeszcze ten skuteczny Fury, którego znamy z innych komiksów, czy nawet filmowego uniwersum Marvela. Uczy się, doświadcza i dopiero zaczyna rozsmakowywać się w wojnie, która w pierwszym zeszycie niniejszej opowieści wciska go w obręb generowanego przez nią samą chaosu podczas afrykańskich zmagań aliantów z Niemcami.
Jest dobrze, ale później robi się jeszcze lepiej i ciekawiej, szczególnie za sprawą wykreowania bardzo intrygującej postaci pewnego niemieckiego oficera (a później feldmarszałka), który wie doskonale jak na wojnie rozdawać karty. Dlatego też nie jest to standardowa opowieść, w której czytamy i oglądamy jak alianci biją złych Niemców, tylko pokazująca odcienie wojenno-moralnej szarości, nie umniejszając żadnej ze stron. Wojna zatem jawi się dla Nicka Fury’ego jako najlepsza życiowa nauka i zarazem stan, w którym ów bohater najlepiej się czuje i sprawdza. To być może rodzaj przekleństwa, to rozsmakowanie w konflikcie, ale przecież te zawsze będą trwać w większym lub mniejszym natężeniu i tacy ludzie jak Nick Fury zawsze będą podczas konfliktów niezbędni.