Od czasu odejścia rzymskich legionów bogowie najwyraźniej porzucili mieszkańców i ziemie Alby targanej okrutnymi i niekończącymi się wojnami. Czarodziej Merlin bez ustanku szuka sposobu na przywrócenie harmonii. W tym celu będzie musiał znaleźć króla zdolnego położyć kres swarom pomiędzy Siedmioma Królestwami.
Nimue wyczuwa, że wkrótce pewien człowiek wprowadzi Albę w nową erę. To Artur, dowódca najemników, który nie marzy o wielkości i nie ma ambicji zostać najwyższym królem Niskich Ziem. Swoimi czynami już wielokrotnie dowiódł tego, że jest świetnym przywódcą i strategiem. Dla niektórych przyszły mąż Elwen, córki króla Leodana, uosabia jedyną nadzieję w obliczu narastających problemów, które zagrażają jedności Alby. Czy Artur przyjmie duży ciężar proponowany mu przez Merlina i okaże się godny pokładanych w nim nadziei?
Jérôme Le Gris („Hawkmoon”, „Horacio d’Alba”) swobodnie reinterpretuje chrześcijański mit o Świętym Graalu, wpisując go w kontekst historyczny, w jakim pojawia się legendarna postać króla Artura. Bogata i dynamiczna kreska Paola Martinella ukazuje dziki świat przesycony celtycką mitologią i stworzony na podstawie iście hollywoodzkiego storyboardu Benoîta Dellaca („Hawkmoon”).
24.04.2025
I
Kolor
Twarda
240x320 mm
112
100,00 zł
9788368346190
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Brytyjski legendarz jest na tyle przebogaty, ze co rusz dostarcza materiału wyjściowego licznym twórcom popkultury, od literatury, poprzez kino, po komiks właśnie. I nad wyraz często centralną postacią fabuły czyniony jest mityczny Artur, jeden z najważniejszych bohaterów z Wysp.
Tak jest i tym razem, w komiksie zatytułowanym w sposób bezpośrednio odnoszący się do sylwetki Artura – „Pendragon”, od zespołu: Jerome Le Gris (scenariusz) oraz Benoit Dellac i Paolo Martinello (rysunki).
Opowieść ma dość prozaiczną podwalinę, mieszającą brytyjską mitologię z podłożem historycznym i całkiem zgrabną reinterpretacją opowieści zarówno o legendarnym Mieczu z Kamienia, jak i owianym tajemnicą Świętym Graalu. Akcja osadzona jest na Wyspach już po rzymskich najazdach, jednak ziemie Alby nadal nie mogą zaznać spokoju, trawione licznymi, międzyplemiennymi wojnami i konfliktami. Czarodziej Merlin bezustannie szuka sposobu na zakończenie walki, na zjednoczenie zwaśnionych plemion i tym samym obronę Alby przed zewnętrznym wrogiem przez wspólną, potężną armię pod przewodnictwem jednego króla. Łatwo się domyślić, że tu na celowniku słynnego mitycznego maga pojawia się Artur, tutaj osadzony w roli przywódcy oddziału najemników, niekoniecznie skory do pretendowania o tytuły.
I to z grubsza tyle, jeśli chodzi o zgodność komiksowego bohatera z faktycznym brytyjskim legendarzem, bowiem reszta to już autorskie rozwinięcie Le Grisa. Zresztą, całkiem udane. Scenarzysta miesza historyczne wątki z wyspiarskimi mitami, chrześcijańską legendą o Graalu oraz całym pokaźnym bestiariuszem celtyckim, obejmującym zarówno bóstwa, jak i postaci demoniczne. Z ciekawostek, pojawia się tu interesujące pomieszanie wątków mitycznych, związanych z mieczem Artura. Wg legendy, miał on wpierw posiadać Miecz z Kamienia, wyjęty z głazu i kowadła ręką wyłącznie prawowitego władcy Brytanii. Miecz ów, później złamany, został zastąpiony niczym innym, jak Excaliburem, który Pendragon miał otrzymać od Pani z Jeziora, która wręcza mu go, wynurzywszy się z odmętów. U Le Grisa Nimue owszem, wyławia z wodnej toni właśnie Calibura, ale przekazuje go Merlinowi, by ten przygotowały wyzwanie, mające wskazać prawowitego władcę – właśnie poprzez umieszczenie miecza w głazie. To właśnie jeden z licznych przypadków reinterpretacji mitów przez scenarzystę, który dość swobodnie adaptuje je na potrzeby własnej historii.
Całość wypada udanie, łączy się w porywającą, epicką opowieść o postaci rozwijającej się od pośledniego rycerza, po władcę całych Wysp (swoiste, od zera do bohatera, tak przez fantasy lubiane), ale też osadzenie go w roli zależnej od knowań zarówno bogów, jak i magów. Artur, jako jednostka swoiście tragiczna, nie może żyć własnym, obranym przez siebie życie, jest naznaczony piętnem [przepowiedni, która determinuje jego losy, oczywiście odpowiednio kształtowane oddolnymi staraniami Merlina. Ale nadal, nie jest kowalem własnego losu, ale jednostką sterowaną, z jasno określonym celem.
Le Gris to scenarzysta naprawdę potrafiący w kreślone z rozmachem opowieści. W Polsce poznaliśmy już jego „Horacio D’Albę”, czy (rozpisanego na podstawie powieści Moorcocka) „Hawkmoona”. Tutaj z powodzeniem sięga po brytyjski legendarz, by pozornie zużytą już mocno popkulturowo, powszechnie znaną opowieść o Arturze Pendragonie opowiedzieć na nowo, po swojemu. A co najważniejsze, umiejętnie i z polotem.
Nie da się ukryć, że i w warstwie rysunku jest na czym zawiesić oko. Od storyboardów Dellaca (również znanego z adaptacji „Hawkmoona”), po wykończenie Martinella, kolejne kadry i plansze kryją wszystko, co winniśmy oczekiwać od epickiej fantasy. Jest staranność, jest rozmach, jest oszałamiająca dynamika walk i w końcu jest posępność barbarzyńskich ziem, po których ludzie kroczą ramię w ramię wraz z bóstwami, magami i potworami. Wspaniale się całość czyta, jak i ogląda.
Dla miłośników fantasy to komiks absolutnie wart uwagi. Sprawnie napisany, sięgający po motywy znane, ale reinterpretujący je w ciekawy, oryginalny sposób. To swoisty retelling znanych legend, rozpisany i narysowany i z wyczuciem i ze smakiem.