Hellbazer. Paul Jenkins, tom 02

Paul Jenkins presente Hellblazer, vol. 2

Kontynuacja opowieści o Johnie Constantinie – brytyjskim magu i okultyście, starzejącym się punku i pechowcu. Poproszony o pomoc na farmie w Yorkshire, gdzie mają miejsce dziwne okaleczenia bydła, wkrótce staje przed kolejnym magicznym wyzwaniem. Aby uchronić Anglię przed pogrążeniem się w chaosie i odwrócić pradawną klątwę Hellblazer musi sięgnąć do legend z czasów króla Artura i Okrągłego Stołu.

HELLBLAZER to najdłużej ukazująca się seria imprintu DC – Vertigo (1988–2013). Na przestrzeni lat scenariusze przygód Johna Constantine’a pisało wielu znanych autorów, m.in. Garth Ennis, Paul Jenkins, Warren Ellis, Brian Azzarello, Neil Gaiman czy Grant Morrison. W niniejszej edycji przedstawiamy postać Hellblazera w interpretacji Briana Azzarello (2 tomy), Gartha Ennisa (3 tomy), Warrena Ellisa (1 tom), Jamiego Delano (3 tomy), Mike`a Careya (3 tomy) oraz Paula Jenkinsa (2 tomy).

Paul Jenkins (BATMAN: LEGENDY MROCZNEGO RYCERZA) dopisuje kolejny rozdział do historii angielskiego maga i okultysty Johna Constantine’a, kierując go ku legendom arturiańskim i dawnym celtyckim wierzeniom. Autorami rysunków do tego tomu są Charles Adlard (The Walking Dead, Savage), Sean Phillips (Criminal, SLEEPER), Warren Pleece (NIEWIDZIALNI) i Paul Pope (BATMAN: GOTHAM KNIGHTS).

Porównaj ceny

Szczególnie polecamy

Pozostałe księgarnie

Szczegóły wydania

Opinie redakcji
Avatar
Tomasz Miecznikowski
16.04.2025

Nazwisko Paula Jenkinsa w kontekście serii “Hellblazer” nie pada tak często jak nazwiska innych scenarzystów. Garth Ennis, Jamie Delano, Warren Ellis i inni odcisnęli swoje autorskie piętno na przygodach Johna Constantine'a, ale tu zaskoczenie - to właśnie run Jenkinsa będzie odtąd moim ulubionym.

To rzadkie zjawisko - widzieć Johna Constantine’a szczęśliwym. W dwutomowej opowieści autorstwa Paula Jenkinsa zobaczymy takie sceny nie raz. Jednocześnie, doświadczymy razem z bohaterem również najsmutniejszych momentów w jego życiu, a pożegnamy go w totalnej rozsypce, skrajnie samotnego. Ta prosta prawda, że życie takie właśnie jest, czasami nas cieszy, a częściej dołuje dotyczy też bohatera długaśnej serii DC Vertigo. Przy czym pamiętajmy - run Jenkinssa skończył się na 120 numerze, więc większa część przygód Constantine była jeszcze przed nim (180 zeszytów), ale to co dotąd się wydarzyło, dało nam już pełny obraz londyńskiego maga.

Jak zwykle, w tomie zbiorczym znajdziemy zarówno zamknięte historie zawarte w pojedynczych zeszytach, jak i te kilkuzeszytowe, w których scenarzysta ma do opowiedzenia dłuższą fabułę. Z tych drugich na pewno najbardziej efektowna i zapadająca w pamięć jest ta o współcześnie toczącej się walce między bohaterami znanymi z mitów arturiańskich - “Ostatni na placu boju”. Merlin (czy też Myrddin) jest tu sukinsynem pierwszej klasy, a dziedzic (czy może trzeba to ująć inaczej - współczesny odpowiednik) króla Artura to zaskoczenie przez duże Z, i w efekcie nie mniej dotknięta igraszkami okrutnego losu postać, niż sam Constantine’a.

W tej historii Constantine raczej nie przeżywa wspomnianych wyżej chwil szczęścia, choć może przekłamuję - być może i w tej opowieści trafiła się scena w pubie, na której widać Johna razem ze swoją grupką specyficznych, uwielbiających ostrą zabawę przyjaciół. Jednak najistotniejszym wątkiem związanym z uczuciem szczęścia u londyńskiego maga jest w drugim tomie związek z Dani - rezolutną, czarnoskórą dziennikarką, która do tego stopnia przypadła naszemu bohaterowi do gustu, że nawet wybiorą się razem do Ameryki, by John mógł poznać rodzinę swojej nowej miłości. Brzmi sielankowo, a w rzeczywistości podczas tej kolejnej wizyty w Ameryce, Constantine przeżyje jedną z najmroczniejszych przygód. W warstwie narracyjnej, czytając “W górę schodami na dół” przypomni nam się metaforyczna ekwilibrystyka słowna w wykonaniu Jamiego Delano, czy samego Alana Moore. A kreska Warrena Pleece’a, który zastąpił brylującego w tym runie Seana Phillipsa jest wręcz odpychająco magnetyczna i jeszcze bardziej pogłębia ponurą wizję autorstwa Jenkinsa.

Szczęście, jak znamy z powiedzenia, trwa krótko, zwłaszcza wtedy, gdy do akcji ponownie wkracza upokorzony już kilkakrotnie przez Constantine; władca piekieł, Pierwszy z Upadłych. Pojawił się już w pierwszym tomie zbiorczym ze scenariuszem Jenkinsa, w drugim też nie odpuszcza. Diabeł z każdą szkodą wyrządzoną mu przez Johna staje się jednak coraz mądrzejszy i jest opcja, że Constantine może w końcu ponieść porażkę. Zresztą, czy w jakiejś części porażkami nie były jego wcześniejsze zwycięstwa w tym sporze, zwłaszcza jeśli ich kosztem były męczarnie bliskich przyjaciół londyńskiego maga?

Sam Constantine przeżywa męczarnie po powrocie z Ameryki, kiedy jest systematycznie odrzucany przez znajomych i przyjaciół - to taka nawałnica, która musi budzić uzasadnione podejrzenia i w efekcie cała sprawa opiera się nie tylko o diabła, ale też siły przeciwne. Wiemy dobrze, że Constantine ma na pieńku zarówno z aniołami i demonami, ale w osobie Toma - włóczęgi mieszkającego w lesie spotyka się z czymś niespodziewanym. Rozmowy tej dwójki to jedne z najbardziej fascynujących dialogów w “Hellblazerze”. A kwestia Johna o tym, że może kiedyś sam będzie musiał stać się władcą piekieł, to czyste złoto.

Takim czystym złotem, choć z wierzchu cholernie brudnym, wydaje się cały koncept Jenkinsa na przygody Hellblazera. Krótkie, jednozeszytowe historie to nierzadko prawdziwe perełki, jak “Dni wina i róż” i “W czerwonym zakątku”. Wreszcie mamy też jeden, ale podwójnej objętości zeszyt - niezwykła opowieść “Rozpaczliwie szukając czegoś”, w której Paul Jenkins i Sean Phillips świętowali dziesięć lat serii “Hellbazer” i perfekcyjnie udało im się nawiązać za pośrednictwem głównego bohatera wręcz intymną więź z czytelnikiem - to na pewno jeden z najlepszych fragmentów w całej historii serii. Jednak kończąc lekturę drugiego tomu widzimy więcej. Opowieść, którą Jenkins zaczął w Australii, w niniejszym tomie zaś na chwilę zajrzał do Ameryki, to na wskroś brytyjska historia, choć nie tak zagłębiona w polityce jak runy Delano czy Ennisa. U Jenkinsa mamy więcej odwołań do tradycji, zarówno historycznej i literackiej - co jest próbą umieszczenia przygód Constantine'a w dużo szerszym kontekście interpretacyjnym. Jest w tej długiej historii jakiś elegijny wymiar - opowieść o z góry przegranej sprawie, nawet jeśli jej bohater zawsze wychodzi cało z opresji. Bo tak naprawdę, co te uniki i zwycięstwa mu dają oprócz poczucia osamotnienia, które pod koniec lektury dopada również czytelnika? Świetny, smutny, choć momentami niespodziewanie radosny w tonacji tom.

Oceny i opinie
Średnia ocen
Brak głosów
Ładuję ...
Liczba ocen
Brak głosów
Ładuję ...
Brak głosów
Ładuję ...

Dodaj komentarz