Klasyczna, ponadczasowa opowieść o Supermanie napisana i narysowana przez dwóch legendarnych twórców – Granta Morrisona i Franka Quitelyʼego. W wyniku nadmiernej ekspozycji na światło słoneczne podczas ratowania ziemskiego statku kosmicznego, komórki ciała Supermana zaczynają ulegać degradacji. Procesu nie da się zatrzymać i Człowieka ze Stali czeka nieuchronna śmierć. Pogodzony z sytuacją postanawia pożegnać się ze światem, wykonując przed śmiercią dwanaście bohaterskich czynów (dwanaście prac Supermana).
Publikacja uhonorowanego nagrodami albumu Eisnera i Harveya „All-Star Superman” zbiegła się z dziesiąta rocznicą współpracy scenarzysty Granta Morrisona i Franka Quitely’ego, w których wspólnym dorobku znajdują się takie albumy jak „Flex Mentallo”, „JLA: Ziemia Dwa” dla DC czy „New X-Men” dla Marvela.
13.08.2025
II
Kolor
Twarda z obwolutą
180x275 mm
328
149,99 zł
9788328174498
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Na nowe wydanie albumu “All Star Superman”, podobnie jak na publikację innego klasyka komiksowego z tym bohaterem, czyli “Supermana na wszystkie pory roku”, polscy fani musieli naprawdę cierpliwie poczekać. Czy to czekanie w przypadku komiksu ze scenariuszem Granta Morrisona i rysunkami Franka Quitely'ego opłaciło się?
Swojego czasu projekt pod szyldem “All-Star” został zakończony w USA po wydaniu zaledwie dwóch albumów. Miało to być nowe spojrzenie na superbohaterów, a twórcom - i to jakim! - dano pełną swobodę twórczą. Oba albumy ukazały się po polsku - drugim jest “All- Star Batman i Robin, Cudowny Chłopiec” - ze scenariuszem Franka Millera i rysunkami Jima Lee. Wznowienie tego kontrowersyjnego tytułu pojawi się na naszym rynku miesiąc po “All-Star Superman”. Projekt przepadł, ale zostały dwa albumy o dwóch najważniejszych bohaterach uniwersum DC. I dzisiaj to raczej album o Człowieku ze Stali oceniany jest lepiej niż ten o Batmanie. A nawet więcej - uznawany za jeden z najlepszych albumów o tym superbohaterze.
Przyznam, że te kilkanascie lat temu lektura opowiesci Granta Morrisona mnie ominęła. Komiks miał wtedy zaporową cenę i widocznie bardziej interesowały mnie wówczas inne tytuły, na które zdecydowałem się wydać pieniądze. Po latach sięgnąłem w końcu po ten tytuł bogatszy o wiedzę na temat uniwersum DC i po przeczytaniu masy innych superbohaterskich komiksów. I od razu muszę zaznaczyć, że większe wrażenie zrobiła na mnie historia Tima Sale’a Jepha i Loeba, czyli ich nostalgiczny ‘Superman na wszystkie pory roku”, ale opowieść Morrisona również uderza w podobne tony. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to z jakim scenarzystą mamy do czynienia, bo rzecz jasna pojawiają się różne dziwactwa w jego stylu (odpowiednio stonowane), choć przede wszystkim służą one wzbogaceniu przewodniego wątku tej historii - czyli zbliżającego się końca Człowieka ze Stali.
Ten wątek już raz był przerabiany i nie chodzi wcale o “Śmierć Supermana”, tylko o krótką, również uważaną za komiksowego klasyka opowieść ze scenariuszem Alana Moore'a - Co się stało z Człowiekiem Jutra”. Komiks Morrisona jest dużo obszerniejszy, można rzec, że w pełni rozliczeniowy - w dwunastu zeszytach znajdziemy najważniejsze wątki z dotychczasowych opowieści o Supermanie, tak by główny motyw wybrzmiał tu najpełniej. I tak samo jak Jeph Loeb, Grant Morrison zamiast na eksponowaniu mocy Supermana, skupia się na analizie jego ludzkich cech.
Po tym jak w pierwszym zeszycie, na skutek manipulacji Lexa Luthora podczas misji ratunkowej w pobliżu Słońca, komórki Supermana ulegają nadmiernej degradacji, nasz bohater wie, że zostało mu niedużo czasu i powinien do chwili swej nieuniknionej śmierci pozałatwiać wszystkie ważne sprawy. Te dwanascie zeszytów to nawiązujące do greckiej greckiej mitologii dwanascie prac Supermana, które można uznać za rodzaj jego spadku i dowodów wdzięczności dla ludzkości, przyjaciół i ukochanej Lois Lane. A zatem każdy zeszyt to inne zadanie wykonywane przez Człowieka ze Stali, od tych prostych po - jak przystało na umysł Granta Morrisona - najdziwniejsze. Jednak obok tych fabularnych atrakcji, Morrison, przy czynnym udziale rysownika pracuje nad czymś innym - czymś co będzie wyróżniało ten album i podkreślało podejście twórców do tytułowej postaci.
Frank Quitely, znany ze swojego charakterystycznego, nadmiarowego stylu daje na dużych kadrach mnóstwo oddechu i mnóstwo przestrzeni, tak by sylwetka jego zwalistego Supermana nie przysłoniła tych najważniejszych momentów. Razem z Morrisonem buduje opowieść zbudowaną na kontrastach, choćby na kontraście między uroczo gapowatym i rozlazłym Clarkiem Kentem i gotowym na wszystko, posagowym Supermanem. Jednak najważniejszy w tej historii jest świetnie uchwycony kontrast między tym, co reprezentuje Lex Luthor i z przeciwnej strony tytułowy bohater. To zostało również uchwycone w filmie Jamesa Gunna, choć tam Superman jest jeszcze nieopierzony, natomiast w opowieści Morrisona to postać dojrzała i świadoma przede wszystkim swojej odpowiedzialności za całą planetę.
W skrócie - Lex Luthor uosabia małostkowość ludzkości w jej wyobrażeniu o sobie samych - jacy są mądrzy, wspaniali, wszystkowiedzący i przewidujący, gdy w rzeczywistości są kierowani zazdrością i zawiścią wobec tego, kto rzeczywiście reprezentuje te cechy. Tyle że takich wspaniałych ludzi tak naprawdę nie ma, dlatego Superman jest w tej opowieści rodzajem projekcji, wyobrażeniem tego, jacy powinniśmy i chcielibyśmy być (Lex Luthor myśli, że taki jest), ale jest to niemożliwe i dlatego realizuje się jedynie w fantazjach o wspaniałym superbohaterze pochodzącym z innej planety. Taki jest Superman ukazany przez Granta Morrisona, bez patosu, autentyczny w swych emocjach wobec nadchodzącej śmierci, w zachowaniach bardziej ludzki od ludzi, których przez tyle lat bronił przed różnymi zagrożeniami. I taka jest ta opowieść - zbudowana na przecięciu marzeń i fantazji z rzeczywistością, gorzka w swej wymowie, ale mimo wszystko również budująca.