Jowisz, rok 2203.
Trzy tajemnicze sfery pojawiają się w przestrzeni kosmicznej, po czym na zawsze znikają w wielkiej Czerwonej Plamie na powierzchni Jowisza.
Trzysta lat później o tym zdarzeniu zdaje się nie pamiętać nikt… poza pułkownikiem Prax’xem.
Wyrwany z kriogenizacji wbrew swojej woli, ostatni świadek pojawienia się sfer jest zdeterminowany, by rozwikłać ich zagadkę. Postanawia wrócić na Europę, jeden z księżyców Jowisza, by przygotować tam niebezpieczną ekspedycję. Jej celem będzie znalezienie dowodu na istnienie życia pozaziemskiego.
Tymczasem Nell’o, pogrążona w depresji i uzależniona od narkotyków kosmiczna nawigatorka, wpada w tarapaty. Heretycki kult zmusza ją do podróży w kierunku Jowisza i każe szukać substancji kluczowej dla szerzenia zakazanej religii. W kosmosie krzyżują się ścieżki tych dwojga. Nell’o i Prax’x rozpoczynają przygodę, która może wstrząsnąć historią ludzkości. Co odnajdą na pokrytej lodem powierzchni Europy?
26.08.2025
I
Kolor
Twarda
210x297 mm
64
65,00 zł
9788368346343
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Wydawnictwo Lost in Time nie zwalnia tempa i co miesiąc raczy swych czytelników kolejnymi nowymi tytułami. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, oferta wydawnictwa to w większości komiksy gatunkowe. Takim też są “Sfery”, klasyczne science-fiction, które powinno zadowolić spore grono fanów tego gatunku.
“Sfery” to autorskie dzieło Alaina Briona - napisał scenariusz, wykonał rysunki i położył kolory - wszystko z należytą starannością, która sprawia, że chętnie przewracamy kolejne strony komiksu. Duże kadry pozwalają na dłużej zawiesić oko na wizji świata i kosmosu za kilkaset lat. Wszystko wygląda tu majestatycznie i zarazem niepokojąco - nawet bohaterowie komiksu są tu jakby pomniejszeni, przytłoczeni doniosłością i wizji, i poruszanych tematów. A kiedy już ruszają do akcji, Brion potrafi bardzo dobrze oddać ich stany emocjonalne. Rzecz w tym, że bohaterów mamy tu całkiem sporo i trzeba też mocno skoncentrować się, by śledzić skaczącą z miejsca na miejsce fabułę.
Być może z tego powodu, zanim wskoczymy w ów świat, Alain Brion przychodzi czytelnikowi z pomocą. Otwierając komiks zobaczymy cały zestaw kart poszczególnych postaci z dość szczegółową charakterystyką danej osoby oraz opisem jego sytuacji w wykreowanym przez autora świecie. To dramatis personae bywa później pomocne, tak samo jak kalendarium dodane tuż przed pierwszą planszą, które zaczyna się od znanego nam z historii faktu, ale potem, odhaczając kolejne stulecia buduje tyleż fascynującą, co złowrogą historię ludzkości. My jednak trafiamy na moment, w którym ziemskie status quo wydaje się być stabilne,choć od razu widzimy, że ścierają się tu różne siły, a Układ Słoneczny jest sukcesywnie przez ludzi technologicznie i kolonizacyjnie opanowywany . Poznajemy też dwie najważniejsze postaci tej historii - wybudzonego po latach ze snu kriogenicznego Prax’xa i dochodzącą do siebie w cyklu terapeutycznych sesji Nell’o, która po wypadku w kosmosie usiłuje na nowo poukładać swoje życie. Postać Prax’xa jest ściśle związana z tytułowymi sferami, natomiast Nell’o dopiero zostanie w tę sprawę zaangażowana.
No właśnie - sfery. Trzy tajemnicze obiekty z okładki w komiksie przemkną przez kadr niczym rzeczywiste,rozpędzone obiekty by zniknąć w wodach Europy, księzyca Jowisza. To na ich punkcie obsesję ma wybudzony ze snu Prax’x, ale ani jemu, ani czytelnikowi nie jest dane w pierwszym tomie mocniej wejść w temat. Alain Brion wyraźnie zdaje sobie sprawę, że trzyma w ręce fabularny atut, ale tajemnicą dzieli się niechętnie - woli tworzyć podbudowę pod nadchodzące wydarzenia, pokazując nam różne odnogi świata przedstawionego, zahaczając o religię, nałogi, planetarne korporacje, a nawet odrobinę mistycyzmu związanego z aksolotlami. Niby dużo tu się dzieje, ale autor bardzo powoli pcha fabułę do przodu, bo bardziej mu zależy na zarysowaniu całej sieci powiązań między różnymi bohaterami i wydarzeniami w których uczestniczą.
Czy ta wizja przemawia do czytelnika? Jak wspomniałem wyżej - jest staranna. Trochę brakuje mi w tym projekcie odrobiny szaleństwa, jakichś niespodziewanych wydarzeń, czy po prostu większych emocji oraz - to pewnie kwestia gatunkowych przyzwyczajeń - ciągnącego fabułę, wiodącego prym bohatera. Zastanawiałem się, czy mamy po prostu do czynienia z generycznym frankofonem, który udaje że takim nie jest, ale chyba nie można tak jednoznacznie ocenić “Sfer”. Komiks wzbudza ciekawość, nie wszystko jest w nim oczywiste, mogą się tu jeszcze wydarzyć duże, nieprzewidywalne rzeczy - na takie czekam w kontynuacji, na razie dając “Sferom” kredyt zaufania.