Nightwing, tom 04: Upadek Graysona

Nightwing 7: Fallen Grayson

Scenariusz
Rysunki
Tłumaczenie

Finałowy tom nagrodzonej Eisnerem serii Toma Taylora i Brunona Redondo.

Heartless rozgrywa swoją ostatnią partię i uderza z całą siłą, ujawniając światu podwójną tożsamość Dicka Graysona. Czy mieszkańcy Blüdhaven uwierzą, że Grayson w tajemnicy przed wszystkimi działał jako morderca wyrywający serca swoim ofiarom?! Ścigany Dick wyrusza w głąb Himalajów, aby zmierzyć się z paraliżującym go lękiem wysokości.

Tymczasem Heartless nie zwalnia tempa i kontynuuje swoją niszczycielską misję. Blüdhaven staje w płomieniach, a Dick Grayson wkrótce przekona się, czy zdoła skoczyć, gdy nadejdzie czas próby.

Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „Nightwing #111-118” oraz „Nightwing Annual” 2024.

Porównaj ceny

Szczególnie polecamy

Pozostałe księgarnie

Szczegóły wydania

Opinie redakcji
Avatar
Tomasz Miecznikowski
16.11.2025

Czwarty tom “Nightwinga” to z tego co można wywnioskować z okładkowego opisu, pożegnanie z serią Toma Taylora i Bruno Redondo. Dzieło wieńczy tytułowy “Upadek Graysona”, więc powinniśmy spodziewać się jeśli nie spektakularnych, to niezwykle istotnych wydarzeń w życiu superbohatera.

Na okładce widzimy Dicka Graysona razem ze zwierzęcą towarzyszką gdzieś w górskich ostępach. Najwyraźniej kostium Nightwinga poszedł w odstawkę, a sam bohater wydaje się być przytłoczony życiem. Zanim jednak wydarzy się to, co zapowiada tytuł czwartego tomu dostajemy garść różnych przygód i jedną rozbudowaną opowieść, która bardziej dotyczy poznanej w poprzednim tomie bohaterki - Bea Bennett zdradza w niej wszystkie szczegóły swojej sekretnej tożsamości i opowiada o wycinku z życia Graysona po postrzale przez KGBestię i w następstwie utracie pamięci. To ciekawy pomysł, żeby spojrzeć na Dicka (a w zasadzie, to Rica) z perspektywy jego - przez jakiś czas - dziewczyny. Poważna, nierzadko smutna opowieść o wielu stratach, ale także o tym, że zawsze można po nich powstać.

Zaczynamy jednak od intrygującej, dwuzeszytowej historii, która w jakiś sposób jest esencją pomysłu Toma Taylora na “Nightwinga” To nie żadne eventowe pierdoły, tylko poruszająca historia o tym, jak Nightwing i Batman pomagają osieroconemu za sprawą Heartlessa dzieciakowi. Sprawa sięga głębiej, niż początkowo przypuszczamy i ma drugie dno - proste i wiarygodne, choć uciekające od początkowych założeń. Przyziemność tej sprawy i radość z jej rozwiązania to coś, co w jakiś sposób pokrzepia czytelnika - fajnie jest bowiem widzieć superbohaterską rodzinę naprawdę zadowoloną z dobrze wykonanej roboty. Prosta historia i autentyczne emocje.

Emocje wywołuje również szort “00:01”, w którym ekspresyjnie rysowany przez Howarda Portera Nightwing ugania się po mieście za bombą - tu liczy się pęd, czas reakcji, na bieżąco podejmowane decyzje - tak sobie wyobrażamy działanie superbohatera, kiedy stawka jest nad wyraz wysoka. I co najważniejsze, w jakiś magiczny sposób, za sprawą niezwykle dynamicznych rysunków możemy poczuć, jak niemal wchodzimy w buty Nightwinga. Fajna wstawka.

Przed głównym daniem mamy jeszcze sympatyczną opowieść o urodzinach Dicka Graysona, ale potem na scenę wkracza już w roli rysownika Bruno Redondo i wracamy do tego, co tak urzekało w pierwszym tomie serii. Oto końcówka runu Toma Taylora, w której Dick Grayson ma zaliczyć tytułowy upadek.

Powiem szczerze, że cały run jak i sama końcówka po prostu mnie ujęły. Od początku, mimo że mieliśmy tu fajne zabiegi formalne w fabule, to tak naprawde była to historia w staroswieckim stylu, ze szlachetnym superbohaterem w centrum wydarzeń. Brzmi trochę jak opis fabuł z Supermanem, ale Tom Taylor zdejmuje ładunek patosu ze swojej historii i opowiada lekko i szczerze. Czwarty tom “Nightwinga” czytałem tuż po “Strange Adventures”, w którym to komiksie Tom King całkowicie zdekonstruował superbohatera, czyniąc z niego anybohatera - bo przecież to jest teraz na czasie. A jednak “Nightwing” udowadnia, że wcale tak nie musi być, że historia może być jednocześnie nowoczesna formalnie, z narracją, która nigdy nie gubi tempa, ale i klasyczna w stylu komiksów ze złotej i srebrnej ery - po prostu czasem naiwna. Tyle że w tym przypadku, to idealnie ze sobą współgra.

Tom Taylor w końcówce zrzuca na barki Nightwinga ogromny ciężar, pod którym ktoś inny łatwo by się ugiął i serwuje nam finałową i momentami naprawde ekscytujacą rozgrywkę z Heartlessem, a w miedzyczasie jeszcze - to nawiązanie do okładki - Dick Grayson podczas swej wędrówki musi uporać się z własnymi, psychicznymi problemami. I chyba o to tu chodzi - choć wszystko wydaje się być w tym momencie przeciwko naszemu superbohaterowi, ten nie odpuszcza, nie daje za wygraną, nie ugina się, tylko wypełnia swoje powinności. Tylko do tego, by to odpowiednio wybrzmiało, potrzeba było talentu Toma Taylora i Bruna Redondo.

Oceny i opinie
Średnia ocen
5.00/6
1 ocena Show votes.
Ładuję ...
Liczba ocen
5.00/6
1 ocena Show votes.
Ładuję ...
5.00/6
1 ocena Show votes.
Ładuję ...

Dodaj komentarz