„Wojna Rzeźnika” przynosi długo wyczekiwane zakończenie opowieści o losach Jace’a Bouchera; po tych wydarzeniach świat sagi o Domu Slaughterów nigdy nie będzie już taki sam…
Jace wyrwał się spod kontroli i dopiero knowania rywalizujących Domów, które nawiązały w tym celu współpracę, doprowadzą do wytropienia tego wytrawnego, wiecznie skrywającego się w cieniu łowcy-samotnika. Nieustanny pościg zbliża do siebie Domy Slaughterów i Boucherów – czy będzie to dla Jace’a idealna okazja, by w końcu dokonać zemsty i odnaleźć spokój, którego szuka?
„Wojna Rzeźnika” to powrót do bestsellerowego spinoffa z uniwersum Slaughterów, w którym współtwórca serii James Tynion IV (Departament Prawdy, Miły dom nad jeziorem) i wysoko ceniony autor scenariuszy Tate Brombal (Behold, Behemoth) wraz z rysownikiem i współtworzącym Dom Slaughterów Wertherem Dell’Ederą (Book of Slaughter), ilustratorem Antoniem Fuso (Lost Falls, GI JOE: Cobra) i kolorystą Miquelem Muerto (Dead Boys Detectives) prezentują epickie i krwawe zakończenie historii Jace’a. Tom obejmuje zeszyty #21-25.
23.04.2025
I
Kolor
Miękka
170x260 mm
144
69,90 zł
9788382309294
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
W piątym tomie “Domu Slaughterów” powracamy do postaci Jace’a Bouchera. Tytuł sugeruje, że bohatera czeka naprawdę niezwykłe wyzwanie.
Spin-off serii “Coś zabija dzieciaki” całkiem dobrze funkcjonuje jako oddzielna od swojego pierwowzoru seria. Twórcy sukcesywnie rozszerzają swój świat przedstawiony i mają ciekawy patent na konstrukcję fabularną tego pobocznego cyklu. W co drugim tomie jest kontynuowana historia Jace’a Bouchera, który od momentu śmierci Aarona jeszcze bardziej ma na pieńku z Zakonem Świętego Jerzego. Mamy tu zatem rodzaj ciągłej historii, podczas gdy w tomach, które można uznać za przerywniki (“Szkarłat” i “Alabaster”) mocniej eksplorowane są struktury Zakonu i przy okazji przedstawiani nowi bohaterowie.
W poprzedzającym “Wojnę Rzeźnika”’ tomie dostaliśmy bazę pod tytułową wojnę. Wiemy, że w nowoorleańskich ostępach Jace prowadzi rodzaj szkoły/azylu dla osieroconych za sprawą potworów dzieciaków - inaczej dzieci na pewno skończyłyby jako członkowie Zakonu. Wiemy też, że na tym jego projekcie powoli zaciska się pętla, głównie za sprawą psychopatycznej Jolie, która była najciekawszą postacią fabuły “Powrotu Rzeźnika”. W wojnie Teraz przyszedł już czas na rozstrzygnięcie - Zakon wysyła do Nowego Orleanu potężne siły z zamiarem zlikwidowania Jace’a. A ten, zamiast szykować się do ucieczki - niemal z radością przyjmuje to wyzwanie.
Skoro w tytule jest wojna, to możemy się spodziewać, że na planszach komiksu zobaczymy wiele scen walk. I niby tak jest, ale specyficzna maniera rysowania Antonio Fuso sprawia, że cała tę widowiskowa z założenia część fabuły wygląda bardziej umownie niż realnie - co zawsze było siłą głównej serii o wymyślonych, materializujących się potworach. Zamiast zatem szykować się na widowiskową jatkę, bardziej bądźmy gotowi na rodzaj fabularnych szachów wspartych testowaniem różnych emocjonalnych więzi. W efekcie dostajemy planowanie i kontrataki, ale przy wykorzystaniu emocjonalnych nacisków - takim jest choćby włączenie do akcji Sunny'ego, który wylądował w Zakonie pod opieką Jolie i teraz jego opiekunowie planują wykorzystać go w celu wyeliminowania Jace’a. Dostajemy jeszcze kolejną intrygującą postać - tajemniczą Maven, która pomaga tytułowemu bohaterowi w opiece nad dzieciakami. Z pozoru emocjonalnie stonowana, pokaże w swoim czasie swój niecodzienny potencjał w całej okazałości. Ale też sam Jace trafi na godnego siebie przeciwnika, który zachwieje jego wiarą w zwycięstwo.
I tak właśnie, w takt kolejnych, wyprowadzanych przez obie strony ciosów toczy się fabuła. Są w niej niestety momenty kiedy opowieść traci na sile, bo tak naprawdę nie za bardzo wiemy dokąd zmierza i czy w jakiś konkretny sposób zepnie się z fabułą głównej serii. Wiemy, że ów świat ma potencjał, ale ów rodzaj umowności, o którym wspominałem wyżej wpływa również na nasz odbiór. Jest tak, że przy Erice bardziej wszystkim się przejmujemy, a przy opowieści o Rzeźniku już nie w takim stopniu. Jakby nie do końca udało się twórcom zbudować emocjonalną więź między nim a odbiorcą. Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie, ale właśnie z tych powodów mam poczucie, jakby seria kręciła się w kółko. Wierząc jednak w talent osoby odpowiedzialnej za cały ów projekt, mam nadzieję, że James Tynion IV wyprowadzi (lub podpowie scenarzyście niniejszej serii, jak wyprowadzić) “Dom Slaughterów” na prostą.