W 1998 roku Joann Sfar i Lewis Trondheim rozpoczęli serię Donżon — sagę, która pod przykrywką parodii heroicznego fantasy skrywa bogate i złożone uniwersum porównywalne z dokonaniami wielkich klasyków literatury spod tego samego znaku.
Wydawnictwo timof comics w kolekcji wydań zbiorczych publikuje wszystkie odcinki kultowej serii, która dla komiksu franko-belgijskiego jest pozycją przełomową. To pełne wydanie, zredagowane pod auspicjami obu autorów, pozwoli w najlepszy z możliwych sposobów odkryć czytelnikom jedno z najdoskonalszych dzieł w swym gatunku.
Ten tom zawiera albumy z cyklu Donżon: Zenit oraz Donżon: Monstra, które kontynuują historię rozkwitu Donżonu zawartą w Wydaniu Zbiorczym 1. Z tej okazji Sfarowi i Trondheimowi towarzyszą rysownicy Boulet, Quignon i David B.
30.06.2025
I
Kolor
Twarda
220x290 mm
308
189,00 zł
9788368259261
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
O tym, że czeka nas więcej opowieści ze świata “Donżonu” dowiedzieliśmy się już jakiś czas temu i tę wiadomość polscy fani francuskiej serii przyjęli z entuzjazmem. Czy lektura najnowszego tomu również wzbudza podobne odczucia?
Terra Amata, czyli miejsce, w którym rozgrywa się fabuła “Donżonu”, w cyklu opowiadającym o zmierzchu tegoż świata uległa widowiskowemu rozpadowi na dryfujące kawałki. Również z takich kawałków składa się cała dotychczasowa historia serwowana nam przez Joanna Sfara, Lewisa Trondheima oraz towarzyszących im różnych rysowników. Całość podzielono na trzy główne serie - Świt, Zenit i Zmierzch oraz serie teoretycznie poboczne, czyli Monstra i Parady (w międzyczasie doszły kolejne). Całość przez długi czas stanowiło to, co Timof Comics zaplanował i wydał sześciu tomach, a co okazało się prawdziwie epicką w swych rozmiarach opowieścią, która sama w sobie składała się z wielu niedopowiedzeń. “Donżon jest trochę jak szwajcarski ser - rozległa połać różnorodnych historii pełna fabularnych dziur, które czytelnik musiał dopowiadać sobie w głowie. Plan początkowy był inny - tych dziur zapewne miało nie być, bo i tomów miało być mnóstwo (setki!), ale to planowanie najwyraźniej przerosło autorów i zostaliśmy z bądź co bądź esencją tego ambitnego, pokawałkowanego projektu.
W trzeciej dekadzie XXI wieku coś się jednak musiało zadziać, że twórcy po długiej przerwie szturmem ruszyli do wypełniania owych fabularnych luk i dokładania kolejnych cegiełek do ich historii. W równym stopniu mnie to ucieszyło, co i z lekka zaniepokoiło. Prawda jest bowiem taka, że w międzyczasie “Donżon” urósł do miana dzieła kultowego. A na kulcie zwykle robi się pieniądze, co nierzadko skutkuje obniżeniem poziomu dzieła. Cóż - na szczęście nie w tym przypadku.
A zatem, po około półtora roku od wydania tomu z numerem 6 dostaliśmy tom 7, umiejscowiony, tak jak pierwszy zbiorczy tom serii, w epoce Zenitu. Co więcej, w bardzo płynny sposób kontynuuje on wątki z tej właśnie odsłony, więc jeśli chcemy się dowiedzieć jakie były dalsze przygody Herberta, Marvina oraz reszty istotnych bohaterów (Strażnik, Alcybiades, Izyda itd) po przejęciu Donżonu przez De la Kura, tutaj znajdziemy odpowiedź. Albo mówiąc bardziej precyzyjnie - jej wybrane części składowe.
Na siódmy tom składają się cztery opowieści z epoki Zenitu i dwie z serii “Monstra” - druga z nich i ostatnia w tomie wyraźnie zahacza o epokę Zmierzchu. Jest też tak, że najbardziej w pamięci, także pod względem graficznym zostają po lekturze właśnie te dwie historie z “Monstrów”. Jedna (“Piwo i kobiety”) opowiada o zupełnie pobocznej (i jakże niezwykłej) bohaterce i przy okazji rzuca więcej światła na zasady obowiązujące w zamieszkanym przez króliki Zautamauximie. Druga zaś (“Bojowe szkielety”) w obłędnym rytmie klekoczących, szkieletowych kości podsumowuje w ironiczno-nostalgiczny sposób żywot jednego z najważniejszych bohaterów serii (i przypomina pamiętną postać z epoki Świtu). Te dwie historie, na swój sposób przejmujące, dobitnie udowadniają, że nie mamy tu żadnego odcinania kuponów przez twórców tylko w niezwykle sugestywny sposób rozwijany świat przedstawiony na bazie bardzo mrocznej symboliki. Dla tych dwóch historii, pierwszej z rysunkami Bastiena Quignona i drugiej z rysunkami Davida B. naprawdę warto sięgnąć po ów tom.
Cztery pozostałe historie to już “Donżon” na pełnej, czyli Herbert i Marvin w akcji, choć na równorzędne im bohaterki wyrastają tu Izyda, czyli kotozacka ukochana kaczora i Pirzuina, posiadająca czarodziejskie moce ukochana Marvina. A wszystko zaczyna się od opowieści o realizowanym na bieżąco planie odzyskania Donżonu, co zaprowadzi dwójkę męskich bohaterów w jedno z najbardziej niezwykłych i niebezpiecznych miejsc w Terra Amacie.
Z czasem ważniejsze od kwestii odzyskania ich miejsca w świecie stają się narastające konflikty i uniki w ich wzajemnych relacjach (mowa o całej czwórce). Bywa bardzo śmiesznie (vide Marvin paradujący w abazurze), ale i bardzo dramatycznie jak w opowieści pod tytułem “Duma i cierpienie”, w której na świat ma przyjść dziecko Herberta i Izydy. Rysunki w tych opowieściach to już bardziej klasyczny Donżon - ich autorem jest Boulet, którego znamy z pierwszego tomu serii. W efekcie to jest historia o tym, jak na pięknym, kolorowym świecie epoki Zenitu powstają kolejne pęknięcia, które kiedyś doprowadzą do prawdziwego rozłamu między nie tylko Herbertem i Marvinem, ale i innymi postaciami serii wciągniętymi w ich przyszły konflikt. Nic nie trwa wiecznie, wydają się po raz kolejny mówić nam twórcy serii, a najpotężniejszą siłą (dez)organizującą światy i żywoty jest niezmiennie entropia.