Powrót Pingwina do Gotham okazał się czymś więcej niż tylko powrotem do domu. Jego bezwzględne, żądne krwi dzieci, które odziedziczyły jego przestępcze imperium – utknęły między młotem a kowadłem. Konkretniej: między Pingwinem, Batmanem a całym podziemnym światem Gotham. Nikt nie umknie przed gniewem Oswalda Cobblepota i krucjatą Batmana.
Pingwin zebrał swoich zbirów, Asystenta i informatora… aby ponownie zasiąść na tronie w Gotham. Jak daleko się posunie, aby odzyskać przestępcze imperium? Ile krwi trzeba będzie przelać? Jeszcze nie widzieliście czegoś takiego…
Tom King („Batman”, „Człowiek Cel”), Rafael De Latorre („Daredevil”) i Marcelo Maiolo („Amazons Attack”) kończą opowieść o odkupieniu i zemście Pingwina. Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „The Penguin” #8–12.
27.08.2025
I
Kolor
Miękka ze skrzydełkami
167x255 mm
132
59,99 zł
9788328163057
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Druga część opowieści o Pingwinie ze scenariuszem Toma Kinga i rysunkami Rafaela De Latorre wieńczy dzieło. Choć dobrze wiemy, że w superbohaterskich opowieściach nic nigdy się nie kończy.
Cała opowieść o Pingwinie ma tyle zeszytów, ile zazwyczaj mają komiksy tworzone przez Toma Kinga - dwanaście. Nie wiem, czy nie warto było poczekać i wydać komplet razem, a wiem na pewno, że przed lekturą “Wszystkiego co złe” powinno się przeczytać ponownie pierwszy tom. Te pierwsze siedem zeszytów było tak cholernie gęste fabularnie, że różne niuanse mogłyby nam uciec bez powtórnej lektury. Drugi, krótszy tom to powtórka z rozrywki - niby to tylko pięć zeszytów, ale zagęszczenie różnych perspektyw wymaga od czytelnika nieustannej uwagi. Co można uznać i za zaletę, jak również wadę komiksu Toma Kinga.
Opowieść o powrocie Pingwina do Gotham po sfingowaniu własnej śmierci (przez co główny obrońca miasta miał strasznie przechlapane w “Batman. Failsafe”) to próba nakreślenia głębszego portretu [psychologicznego złoczyńcy, ale nie tylko. Tom King już w innym komiksie (“Gotham. Rok pierwszy”) upodobał sobie grzebanie i modyfikowanie kanonu superbohaterskich opowieści. Proponuje nowe originy, nadpisuje przeszłość (w przypadku “Pingwina” pisząc o długoletniej współpracy Batmana z tytułowym bohaterem), bawi się, a może bardziej dekonstruuje zastaną rzeczywistość uniwersum. Jest na tym etapie, na jakim był kiedyś Alan Moore (który potem uciekł w stronę lżejszych w tonie opowieści) i wychodzi mu to świetnie. Choć mam wrażenie, że akurat w tym przypadku nieco przekombinował i przeszarżował ze swoją wizją Pingwina.
Dla porównania mieliśmy serial platformy Max (obecnie HBO MAX), w którym Pingwin był równie złowieszczy, ale jednak bardziej prosty w obsłudze i cwany niż tak enigmatyczny jak geniusz zła z opowieści Kinga. Tę stronę złoczyńcy autor scenariusza opisuje precyzyjnie i przekonująco, ale im dalej w las, im bardziej zagłębiamy się w jakże celnie zatytułowany drugi tom, tym mocniej tęsknimy za tym bardziej ekstrawaganckim wizerunkiem Pingwina. BO to co wyczynia z nim King, jakoś nie do końca pasuje do utrwalonych wyobrażeń fanów.
Pingwin wraca do Gotham, a drugi tom zaczyna się od mocnego uderzenia - widzimy ślady masakry (zginęło w niej ponad 30 osób) zatroskanego Jima Gordona nie wiemy co było przyczyną krwawego wydarzenia, kto dokładnie zginął i jaki jest los Pingwina - bo najwyraźniej o niego tu chodziło. A potem zaczynają się gothamskie szachy i podjazdowa wojna o to kto będzie rządził w mieście. Czy dzieci Pingwina dadzą mu odpór? Czy Batman zrobi z tą wojną porządek? A może Pingwinowi chodzi o coś więcej i zrobi wszystko, żeby to osiągnąć?
W pewnym momencie zachowanie tytułowego bohatera. w szczególności w stosunku do swoich bliskich budzi nasz sprzeciw i wydaje się być jednak naciągane. Nawet Batman nie jest w stanie ocenić prawdziwych motywów Pingwina - w tym psychologicznym rozpoznaniu na pewno lepsza jest, sekundująca (do czasu) złoczyńcy, Lisa St. Claire. Praktycznie na każdej stronie mamy też rozkminki (nie w dialogach, tylko w monologach wewnętrznych) różnych postaci, mniej lub bardziej zaangażowanych w wydarzenia, co w pewnym momencie wzbudza u odbiorcy uczucie informacyjnego nadmiaru. Emocje kłębią się ponad miarę, roszady zaskakują, Batman też jakby nie do końca wiedział co się dzieje i tylko Pingwin, z pomocą swojego piekielnie skutecznego Asystenta ma nad wszystkim kontrolę.
Spojrzymy jeszcze raz na Pingwina na rysunkach De Latorre - jest wyraźnie zmęczony życiem, taki jakiś nijaki bez swojego typowego przebrania i ekstrawaganckich przybocznych. Zmuszony do tej gry przez rządową, zdesperowana agentkę przyjmuje rękawicę i mimo, że w wielu momentach dostaje wciry bądź jest stawiany do kąta, wykazuje się wielką cierpliwością na drodze do osiągnięcia celu. Choć ten cel może być inny, niż wszyscy myślą, bardzo prozaiczny w swoich założeniach. Pingwin jest dosłownie gotowy na wszystko, by w końcu mieć święty spokój i poświęcić się swojej pasji, którą jest obserwacja ptaków. Warto sprawdzić, czy udało mu się ten cel osiągnąć.