Pierwszy tom legendarnej serii, która wraca do pierwotnej postaci Sandmana jako zamaskowanego stróża sprawiedliwości z mrocznych ulic Nowego Jorku końca lat trzydziestych XX wieku.
Wesley Dodds, spadkobierca fortuny, pojawia się w mieście po wieloletniej podróży po świecie. Nie może się pogodzić z faktem, że za fasadą demokratycznego społeczeństwa kryje się skorumpowany system, w którym bogaci wykorzystują biednych, a bandyci są bezkarni. Kierowany dziwnymi snami, nocami zakłada kostium Sandmana i staje do boju ze złem. Napotyka na swojej drodze odważną młodą kobietę, Dian Belmont, która też zwalcza przestępczość, ale czyni to otwarcie, bez maski. Czy będą ze sobą współpracować?
Scenariusz „Teatru Tajemnic” stworzył doświadczony autor, Matt Wagner, trzykrotny zdobywca Nagrody Eisnera za serię „Grendel”, która obok cyklu „Mag” należy do jego najbardziej znanych dzieł. Rysunkami zajmowało się kilku grafików, w tym Guy Davis, także kilkakrotny laureat Nagrody Eisnera, którego ilustracje polski czytelnik mógł podziwiać w takich tytułach jak „BBPO” czy „Hellblazer”. Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Sandman Mystery Theatre” #1–12.
4.12.2024
I
Kolor
Twarda
170x260 mm
328
129,99 zł
9788328162969
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jeśli wielbiciele “Sandmana” Neila Gaimana liczyli na kolejny tytuł rozgrywający się w uniwersum Władcy Snów, po rozpoczęciu lektury ‘Sandmana. Teatru tajemnic” mogą się bardzo zdziwić. A jednak te opowieści w stylu kryminału noir rozgrywające się w latach trzydziestych ubiegłego wieku mają nadspodziewanie dużo wspólnego ze światem Morfeusza. A do tego, fabularnie są równie mroczne i przesiąknięte złem, jak ostatnie doniesienia na temat poczynań brytyjskiego pisarza.
Mściciela Wesleya Doddsa przedstawiającego się jako Sandman mieliśmy już okazję poznać bliżej w opowieści w w zbiorze “Dni pośród nocy”. Egmont wydał ten komiks w 2008 roku - wtedy zarówno “Potwór Z Bagien”, a John Constantine może nieco mniej, byli dla polskich czytelników komiksową enigmą. Nie znaliśmy większości kontekstów i błądziliśmy w tych historiach jak we mgle. W opowieści pod tytułem “Sandman. Teatr Nocy” dziejącej się już po wydarzeniach z “Sandmana. Teatru tajemnic” (przynajmniej tych z niniejszego tomu) - mgła była wyjątkowo gęsta, a przy tym pełna spoilerów, których na szczęście w tamtych czasach nie kojarzyliśmy, nie znając pierwowzoru.
Ważna rzecz - w “Teatrze Nocy” pojawił się na chwilę sam Morfeusz, którego duchową obecność nieustannie czuć w wydanym przez Egmont komiksie ze scenariuszem Matta Wagnera. Komiksie, który ponownie udowadnia, że DC Vertigo było wyjątkowym imprintem, potrafiącym zmienić sposób postrzegania całej branży komiksowej.
W przypadku “Sandmana. Teatru tajemnic” mamy ciekawy przypadek Intertekstualności. Wesley Dodds jako Sandman tak naprawdę był pierwowzorem Morfeusza w tym sensie, że komiksy z jego przygodami ukazywały się w Złotej Erze komiksu. Neil Gaiman sięgnął po tę postać, wziął jego pseudonim, sposób działania (usypianie przeciwników) i nawet wrzucił Wesleya na moment do swojego “Sandmana”. Ale najważniejsze jest to, że przekuł owego bohatera w jednego z siedmiu Nieskończonych i stworzył, na swoich warunkach całkiem nową opowieść w ramach uniwersum DC. Historia zatoczyła koło i oto Wesley Dodds powrócił już po zakończeniu oryginalnej serii Neila Gaimana w nowych opowieściach - ciężkich tematycznie, brutalnych, w niektórych momentach mających znamiona koszmaru - słowem w formie bardzo mrocznego kryminału noir, choć rysowanego w bezpiecznej (z pozoru) manierze.
Jest w tych rysunkach coś niepokojącego - szczególnie w pierwszej z opowieści, w “Tarantuli”, narysowanej przez Guya Davisa (znamy go z serii “BBPO: Plaga Żab”). Widzimy rozedrganą, być może nawet niestaranną kreskę, jakby z góry narzucającą pewną deformację świata przedstawionego, kreskę która wystarcza, by mimo czytelniczego zaciekawienia czuć się podczas lektury nieswojo. Taki właśnie jest “Sandman. Teatr Tajemnic’ - z każdą przewracaną stroną coraz bardziej niepokojący i wgryzający się w głowę odbiorcy kolejnymi koszmarami, które są dziełem zwykłych przecież ludzi. To rzeczywiście bardziej rodzaj przedstawienia niż typowy kryminał noir. Przedstawienia, w którym udało się wprowadzić klimat opowieści niesamowitej rodem z klasyków tego gatunku, mimo nadrzędnej, kryminalnej fabuły.
Trzy opowieści, każda mroczniejsza od poprzedniej. A w nich oprócz typowych motywów z kryminałów noir (korupcja, nielegalne walki, ) mamy również tematy przemocy domowej, zarówno fizycznej i psychicznej, czy poruszoną kwestię rasizmu i to w sposób, w jaki oczekujemy tego od współczesnych opowieści, a przecież to komiks z lat 90-tych ubiegłego wieku.
Mamy też w zasadzie równorzędną z Doddsem, kobiecą bohaterkę - bardzo udanie wykreowaną Dian, która wymyka się próbom jej gatunkowego zaszufladkowania i czaruje czytelnika swoją osobowością i temperamentem. Z każdą opowieścią ta dwójka, Wesley i Dian są coraz bliżej siebie, początkowo krążą po swoich orbitach, ale w końcu dochodzi do ich przecięcia i zbudowania silniejszej więzi. Tyle że jest ten trzeci - Sandman, czyli superbohaterskie wcielenie Wesleya, które może skomplikować sprawy między tą dwójką. I choć bohater serii ma z jednej strony sporo wspólnego z Batmanem - to przecież spadkobierca fortuny, który jest nocnym mścicielem, to ich sposób działania w obu rolach jednak się różni, choć priorytety pozostają te same. Nowy Jork w roku 1938 to nieprzyjazne miejsce i ktoś taki jest w nim po prostu potrzebny - ktoś, kto zapewnia złe sny przestępcom, stając się dla nich prawdziwym koszmarem.