Mrożąca krew w żyłach historia o biurokracji, która ni czosnku, ni światła się nie boi.
Czy jest coś gorszego niż utrata domu? Może tylko niesłuszne oskarżenie o wampiryzm…
Na nieszczęście dla Vaclava Drakuliča obie rzeczy przydarzyły mu się tego samego dnia. Teraz zmuszony jest wyruszyć w podróż do samej stolicy, by odkręcić cały ten bałagan. Nie wie jednak, że czyha na niego ktoś, kto za wszelką cenę chce go przed tym powstrzymać.
Nowy komiks do scenariusz Jana Mazura („Tam, gdzie rosły mirabelki”, „Koniec świata w Makowicach”, „Incel”) powstawał ponad pięć lat. Najpierw miał go rysować Henryk („Tylko spokojnie”, „Doom Pipe”), ale po stworzeniu storyboardu wycofał się z projektu. Minęło troche czasu zanim „Drakuliča” postanowił narysować Mikołaj Ratka („Rodzice swoich dzieci. Dzieci swoich rodziców”, „Winda”). Efekt jest niesamowity!
27.09.2025
I
Kolor
Twarda
165x230 mm
72
49,90 zł
9788368331448
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

„Vaclav Drakulić jedzie do urzędu” to komiks, który udowadnia, że groteska i absurd mogą być znakomitym narzędziem do opowiedzenia czegoś ważnego o świecie. Jan Mazur, Henryk i Mikołaj Ratka stworzyli historię, która bawi i wzrusza, a przy tym zmusza do refleksji nad biurokracją i ludzkimi uprzedzeniami.
Akcja albumu przenosi nas do Karpat w 1921 roku, w czasach, gdy upadek Austro-Węgier pozostawił chaos polityczny i administracyjny. Bohater, Vaclav Drakulić, starszy mieszkaniec Czechosłowacji, staje się ofiarą niefortunnego nazwiska, które każe ludziom brać go za wampira. Gdy otrzymuje pismo pozbawiające go domu, wyrusza do Wiednia, by samodzielnie wyjaśnić sprawę. Od tego momentu rozpoczyna się komedia pomyłek w duchu Kafki – im bardziej bohater stara się rozwiązać problem, tym mocniej wikła się w absurdalne procedury i spotyka ludzi gotowych traktować go z góry tylko dlatego, że wydaje im się kimś „innym”.
Obok całej sytuacji, komediowy wymiar historii budują tu również przewrotne chwyty: Vaclav, nieszkodliwy starszy pan, mieszka w ponurym zamczysku i ma wiernego sługę Ihora, a jego prześladowcą staje się Van Helsing – tyle że nie jako łowca wampirów, lecz przedstawiciel administracji. Absurd, który zaczyna się od nazwiska bohatera, rozlewa się na wszystkie etapy podróży: od spotkań z ludźmi, którzy traktują go jak relikt dawnej epoki, po bezdusznych urzędników odsyłających go z pokoju do pokoju i zasypujących formularzami.Pod powierzchnią żartów kryje się tu jednak poważniejsza opowieść. Autorzy pokazują, jak desperacja i bezsilność wobec systemu mogą uczynić z człowieka „potwora” – nie przez czyny, lecz przez to, jak postrzega go otoczenie. To przypomnienie, że administracyjne tryby potrafią być równie przerażające jak legendarne wampiry.
Rysunki Mikołaja Ratki mogą na początku zaskoczyć swoją prostotą. Styl przypomina animacje dla dzieci – miękkie linie i ciepłe barwy, bez przesadnej ekspresji. Jednak ta estetyka okazuje się idealna: czyni opowieść przejrzystą, pozwala skupić się na absurdach fabuły i nadaje każdej scenie lekkość. Kontrast między poważnym tematem a dziecięcą formą graficzną sprawia, że groteska wybrzmiewa jeszcze mocniej, a czytelnik łatwiej daje się porwać historii.
Dzieje się tak tym bardziej, że dynamiczna jest również sama forma - komiks liczy zaledwie 72 strony i po wielokroć narrację opiera bardziej na grafikach niż dialogach.Czyta się go więc błyskawicznie - z nieodłącznym uśmiechem na ustach, dokładnie tym samym, który pojawia się (no dobra – nie zawsze), gdy sami stoimy w urzędzie i kolejny raz wypełniamy niepotrzebny dokument. Mazur i Henryk trafnie uchwycili uniwersalne doświadczenie frustracji wobec systemu, które nawet sto lat później wciąż brzmi boleśnie aktualnie.
Powstawanie komiksu trwało pół dekady – rozpoczęło się w 2020 roku, ale pandemia i życiowe zawirowania autorów opóźniły premierę. Ta historia ma więc poniekąd także wymiar meta: jakby sama droga twórców do publikacji była odzwierciedleniem mozolnej walki z przeszkodami. Tym większy podziw budzi fakt, że projekt doprowadzili do końca, dostarczając opowieść tyleż zabawną, co przekazującą uniwersalne życiowe prawdy. To historia, którą czyta się szybko, ale pamięta długo, bo każdy znajdzie w niej coś z własnych zmagań z machiną administracji.