Groza w polskich komiksach mieni się wieloma odcieniami – wywiad z Mateuszem Wiśniewskim

Data publikacji

13.05.2025 08:00

Z Mateuszem Wiśniewskim, scenarzystą wydanego niedawno zbioru Błonia tajemnicy, adaptującego opowiadania Stefana Grabińskiego, a także Z pieca spadło czy nagradzanej Miazmy, rozmawiam m.in. o twórczości Samotnika ze Lwowa, polskiej grozie i pracy nad krótkimi formami komiksowymi.

Literatura Grabińskiego wyprzedzała swój czas. Za życia niedoceniona, dziś odkrywana na nowo i wychwalana. Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt z jego dziełami?

Pierwszy kontakt z twórczością Stefana Grabińskiego zawdzięczam wydawnictwu Zysk i S-ka. Pod koniec 2011 roku jego nakładem ukazało się wznowienie Demona ruchu – pamiętam piorunujące wrażenie, jakie wywarła na mnie, otwierająca zbiór, Głucha przestrzeń. Po lekturze kolejnego w spisie treści „Smolucha”, wiedziałem już, że chcę przełożyć go na komiks. Demon ruchu zupełnie mnie opętał. Po zamknięciu książki skontaktowałem się z wydawnictwem, by ustalić kwestie formalne związane z potencjalną próbą adaptacji utworów Grabińskiego na medium komiksowe. Trochę później pogrążyłem się w researchu na potrzeby scenariusza do Smolucha, korzystając z uprzejmości pracowników Muzeum Kolejnictwa w Kościerzynie i parowozowni w Wolsztynie, którzy chętnie odpowiadali na moje pytania dotyczące pociągów z epoki. Po pierwszych wprawkach uznałem jednak, że aby na dobre zabrać się za adaptowanie prozy Samotnika ze Lwowa, muszę udoskonalić swój warsztat scenopisarski. Odkładając projekt do szuflady, byłem przekonany, że ktoś na pewno „zrobi Grabińskiego” w komiksie przede mną. Ale do roku 2023, w którym w obiegu niezależnym wydaliśmy z Michałem Araszewiczem Szaloną zagrodę, nikt się tym tematem nie zajął.

Z czego to może wynikać? Grabiński, mimo wielu wznowień, wciąż jest mało popularny? A może nieatrakcyjny “komiksowo”?

„Komiksowo” atrakcyjny z pewnością jest, o czym najpierw samemu przekonałem się na etapie pracy z oryginalnymi tekstami podczas pisania scenariuszy, potem potwierdziłem w trakcie współtworzenia komiksów z rysowniczkami i rysownikami, a wreszcie – już po wydaniu Błoni tajemnicy, świadczą o tym reakcje czytelników, którzy dzielą się ze mną wrażeniami po lekturze. Przez cały ten czas powstawały komiksy adaptujące choćby teksty Lovecrafta bądź nimi inspirowane. Pozwolę sobie zatem założyć, że to kwestia wciąż małej popularności Grabińskiego wśród twórców (i czytelników) komiksów.

Samotnik ze Lwowa często porównywany jest właśnie do HPLa lub Poego. Według Ciebie słusznie?

W jego utworach da się wskazać wątki wspólne z amerykańskimi pisarzami grozy, ale Stefan Grabiński to twórca osobny, oddany własnej koncepcji literatury fantastycznej – metafantastyce. Porównywanie z Lovecraftem czy Poem, w moim przekonaniu, nie jest jednak nadużyciem i jeżeli może zachęcić nowych czytelników do sięgnięcia po „grabińszczyznę”, to nie unikałbym tego.

Samotnik ze Lwowa był miłośnikiem prozy Poego, któremu poświęcił nawet esej i nazywał „księciem fantastów”. Nie mógł za to znać horroru lovecraftowskiego – macki Cthulhu obejmą świat dopiero po śmierci autora Smolucha. Przeczytałem gdzieś, że swego czasu Lovecraft stwierdził, iż autorzy fantastyki muszą dystansować się do swoich utworów – takie cyniczne podejście do twórczości było zupełnie obce Grabińskiemu. Jego metafantastyczne nowele manifestują światopogląd, jakiemu na co dzień hołdował.

Błonia tajemnicy

Perły polskiej fantastyki grozy po raz pierwszy w formie komiksu.

Tworzący w dwudziestoleciu międzywojennym Stefan Grabiński (1887-1936) zasłynął opowiadaniami z nurtu horroru nadnaturalnego. Przytłoczony niesamowitością zaświatów, zajmował się zjawiskami metapsychicznymi, spirytyzmem, demonologią i okultyzmem. W swoich tekstach budował pomosty łączące doczesny świat z „tamtą stroną”. Dzisiaj wymieniany jest jednym tchem z pisarzami takimi jak Edgar Allan Poe i H.P. Lovecraft.

Błonia tajemnicy to antologia komiksów na podstawie wybranych utworów Grabińskiego. Przedwojenne opowieści grozy na nowe medium zaadaptował scenarzysta Mateusz Wiśniewski, a zilustrowali je znakomici rysownicy i rysowniczki: Michał Araszewicz, Piotr Marzec, Antoni Serkowski, Judyta Sosna oraz Magda Zwierzchowska. Ich interpretacje pokazują, jak wiele odcieni kryje w sobie proza Samotnika ze Lwowa.

Publikacja, zaprojektowana przez Łukasza Mazura, opatrzona została wstępem Tomasza Kolankiewicza i zawiera materiały dodatkowe w postaci archiwalnych tekstów, ilustracji i zdjęć.

Stefan Grabiński to z wielu powodów twórca wyjątkowy. Uznaje się go nie tylko za prekursora polskiej literatury fantastycznej, ale i za pierwszego polskiego pisarza, który wyłącznie taką prozę uprawiał. Zajmowała go nie tyle rzeczywistość ziemska, co niesamowitość zaświatów. Zwracał uwagę na zjawiska, których większość z nas nie zauważa albo które zwyczajnie lekceważy, choć są one elementem codzienności każdego człowieka. Utwory Grabińskiego otwierają bramy nieskończoności, pozaziemskich wymiarów pełnych cudów i okropieństw, zagadek i ponurej grozy. A tę potrafił pisarz wywołać w czytelniku jak mało kto, bo uczucie lęku towarzyszyło mu od zawsze. – Mateusz Wiśniewski, pomysłodawca i scenarzysta antologii

Kategoria

Dramat

Horror

Pochodzenie

Komiks polski

Wydawca Polski

Kultura Gniewu

Data Wydania

10.04.2025

Wydanie

I

Druk

Kolor

Oprawa

Twarda

Format

210×297 mm

Liczba Stron

144

Cena Okładkowa

99,90 zł

ISBN

9788368331219

Zobacz

 

W swoich utworach tę metafizykę często konfrontował z postępem technologicznym. Z jednej strony fascynowała go niesamowitość, jak sam ją nazywał, metarzeczywistości, a z drugiej cud kolei.

Tak, kolej w ujęciu Grabińskiego była przejawem witalizmu, niepowstrzymanej i tajemniczej siły życiowej. „Żelazne potwory”, jak je nazywał, symbolizowały demonizm ruchu, w którym dostrzegał też „głęboką poezję”.

Jakim kluczem posługiwałeś się przy wyborze opowiadań do Błoni tajemnicy?

Wybierając nowele do adaptowania, myślałem przede wszystkim o czytelniku, któremu twórczość Stefana Grabińskiego jest nieznana. Założyłem, że powinny to być teksty krótkie, na tyle, by ich komiksowe adaptacje nie przekroczyły dwudziestu pięciu plansz.

Chciałem, aby opowiadania w spisie treści były reprezentatywne, zróżnicowane tematycznie i formalnie, a rozpiętość dat publikacji oryginalnych utworów – niemała. Przekrojowe podejście umożliwia pełniejszą prezentację dorobku pisarza o tak szerokich zainteresowaniach jak autor Szalonej zagrody. Jednocześnie wydaje mi się ono atrakcyjne dla odbiorcy, który, czytając Błonia tajemnicy, z nowelami Grabińskiego mierzy się po raz pierwszy. Dodam, że tytuły wchodzące w skład antologii uchodzą za nader udane – za takie uznawał je również ich autor.

Nad Błoniami pracowałeś z przerwami grubo ponad dekadę. Czy w tym czasie zmieniał się ich koncept? Co decydowało o zaszeregowaniu artysty do danego opowiadania?

Pozwól mi doprecyzować. Faktycznie, o adaptowaniu opowiadań Grabińskiego na komiksy myślałem od pierwszej ich lektury. Jednak pracę nad antologią jako taką rozpocząłem dopiero trzy lata temu. 

Koncepcja zbioru, po wyborze tytułów i stworzeniu scenariuszy, nie ulegała zmianie. Na kolejnych etapach jego realizacji w przedsięwzięcie angażowały się za to osoby, które z różnych przyczyn musiały ostatecznie zrezygnować ze współpracy.

Jestem miłośnikiem twórczości współautorek i współautorów Błoni tajemnicy. Czytam ich komiksy, śledzę to, co publikują w internecie, z zainteresowaniem obserwuję, jak rozwijają się jako artyści. Scenariusze dobierałem, kierując się przeczuciem i znajomością wcześniejszych dokonań.

Na Złotych Kurczakach wydaliście z Piotrem Nowackim Z pieca spadło, czym zrobiliście małe zamieszanie. To tytuł dla dojrzałych czytelników, a upomniało się o niego sporo dzieci.

Tworząc bestsellerową serię komiksów z Misiem Zbysiem i Borsukiem Mrukiem, Piotr zawładnął umysłami najmłodszych odbiorców. Małoletni czytelnicy jego Nieustraszonych Łowców Strachów nie sięgają zwykle po takie pozycje Nowackiego jak It’s Not About That czy Jeśli zrobisz to teraz, to co będzie zaraz? – nie mówiąc o Klopsach i innych tytułach wydanych przez niego w obiegu niezależnym, które najczęściej nie są odpowiednie dla kilkuletnich fanów detektywa Zbysia. Z pieca spadło to jeden z takich komiksów. Ale nim akurat zainteresowali się także młodociani goście festiwalu.

Naturalnie, zarówno sam tytuł, jak i projekt graficzny tego wydawnictwa (autorstwa niedościgłego Łukasza Mazura, który zaprojektował również szatę graficzną Błoni tajemnicy) może wprowadzać w konsternację. Taki jest nasz zamysł. Dzięki charakterystycznemu stylowi rysunków Piotra, uwielbianemu przez dzieci i ich rodziców, opowiadane przez nas mroczne historie nabierają osobnej wymowy. To zaś, jaki fabularny ciężar potrafi wziąć na swoje barki Nowacki, potwierdza, jak wszechstronnym i utalentowanym jest artystą.

A wszystkie dzieci, które sięgnęły po Z pieca spadło w tym roku – którym, jak jednemu z najmłodszych recenzentów antologii, „podobało się i nic nie zrozumiały” – zdążą dorosnąć, zanim zbierzemy z Piotrem nasze krótkie formy w kolejne wydawnictwo.

Mateusz Wiśniewski wywiad 2

Większość z tych form tworzyliście z myślą o konkursie przy MFKiG, którego już od kilku lat nie ma. Macie w sobie tyle dyscypliny, żeby wciąż je regularnie tworzyć bez presji deadline’u?

Jedną z wielu zalet łódzkiego konkursu na krótką formę komiksową był wyznaczany przez niego rytm pracy nad szortami. Termin zgłaszania komiksów konkursowych powtarzał się rokrocznie, co dawało możliwość zaplanowania wszystkiego z odpowiednim wyprzedzeniem i zadzierzgnięcia (niejednej) współpracy. 

Faktycznie, nasze pierwsze wspólne krótkie formy powstawały na MFKiG – tworzenie kolejnych, niemal co roku, stało się dla nas w pewnym momencie naturalne. Obecnie, kiedy formuła konkursu została radykalnie zmieniona, szukamy innych okazji – albo okazje znajdują nas. Nie robimy komiksów do szuflady. Nie ma to jak presja czasu.

Oprócz, krótkich komiksów szykujesz też Czarnego, dość złożony, długi projekt, w którym udział brała też Joanna Karpowicz. Przybliżysz nieco ten tytuł i powiesz na jakim jest obecnie etapie?

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości następuje rozkwit środowisk zwolenników metapsychiki i spirytyzmu – potrzeba metafizyki wywołana doświadczeniami Wielkiej Wojny i utratą bliskich tylko wzmaga rozwój ruchu w naszym kraju. W 1923 roku w przestrzeni Uniwersytetu Warszawskiego odbywa się II Międzynarodowy Kongres Badań Psychicznych, na który zjeżdżają naukowcy i entuzjaści zjawisk paranormalnych z całej Europy. Polacy zaczytują się w prasie ezoterycznej, dla zwykłych ludzi seanse spirytystyczne stają się modnym sposobem spędzania wolnego czasu. W większych miastach roi się też od wydrwigroszy – profesorów wiedzy tajemnej.

Czarny będzie nadnaturalnym horrorem osadzonym w ogarniętej gorączką spirytyzmu Warszawie końca lat dwudziestych ubiegłego wieku. Opowie o spotkaniu badacza zjawisk niewyjaśnionych z Warszawskiego Towarzystwa Psycho-Fizycznego z młodym medium materializacyjnym i jego impresario – pośledniej reputacji hipnotyzerem, po którym ślad zaginął kilka lat wcześniej.

Praca nad scenariuszem tego pełnometrażowego, rozpisanego na dwie połowy, komiksu wymagała ode mnie kwerendy mnóstwa – nie zawsze zdigitalizowanych – materiałów z początku ubiegłego wieku, takich jak książki, czasopisma, odczyty czy protokoły z seansów spirytystycznych. Ich lektura pomogła mi jednocześnie przyswoić język z epoki, jakim posługuję się w skrypcie, archaizując narrację na planszach. Szczodrze wykorzystuję w niej również teksty źródłowe.

Kiedy Joanna Karpowicz postanowiła ostatecznie wycofać się z malowania komiksów, pierwszy tom Czarnego był już na zaawansowanym etapie realizacji. Pozostało mi jednak uszanować decyzję stwórczyni Anubisa i zacząć jeszcze raz.

Czarny powstaje w pracowni Michała Araszewicza. To wszechstronny i niekonwencjonalny artysta, posługujący się mieszanymi technikami – dość powiedzieć, że bohaterów naszego komiksu projektował za pomocą aerografu, malując nim po wiszących na ścianie kilkumetrowych płachtach papieru. Podglądanie jego warsztatu jest ekscytujące, a szkice, którymi się ze mną dzieli, przyprawiają o szybsze bicie serca. 

Tak jak mówisz, to długi projekt. Ale Czarny nadchodzi.

Horror to dla Ciebie chleb powszedni. Jak zatem oceniasz polski komiks grozy?

Zakładam, że najlepsze jeszcze przed nami. Cieszę się za każdym razem, kiedy krajowi twórcy komiksowi sięgają po horror i czerpią z tradycji gatunku. Twoje pytanie wprawiło mnie jednak w zadumę – czy sądzisz, że możemy już rozmawiać o „polskim komiksie grozy” jako takim?

A czemu nie? Mamy już kilku twórców, którzy z reguły poruszają się po tych rejonach, jak Ottoich, xuh, małżeństwo Hińczów, Agnieszka Szymańska, Unka Odya, Łukasz Godlewski, Piotr Marzec, a nawet całe serie, np. Wydział 7, Mięcho, Hexenberg, Karmiciel i mnóstwo webkomiksów. Są to bardzo charakterystyczne dzieła i artyści czerpiący z szerokiego spektrum grozy. Czy to już młoda polska groza? A może dopiero jej pierwsza fala?

To świetnie, że twórców sięgających po szeroko pojęty horror przybywa i powstają nowe tytuły w ramach gatunku, że jest ich coraz więcej. Groza w polskich komiksach mieni się wieloma odcieniami.

Mam przy tym poczucie, że moje pytanie pozostaje zasadne, choć najpewniej jest to temat na inną rozmowę – wymagającą głębszego namysłu i analizy. By mówić o „młodej polskiej grozie” czy jakiejkolwiek „fali”, warto byłoby, być może, dla wymienionych przez Ciebie autorów czy tytułów określić wcześniej wspólny mianownik. Wykładnię charakterystyczną dla „polskiego komiksu grozy”, dla całego ruchu. O ile możemy to już tak nazywać – i rozważania na temat różnicy pomiędzy “polskim komiksem grozy” a “komiksami grozy powstającymi w Polsce” kogokolwiek obejdą.

W takim razie, zamykając nasz wywiad klamrą, powiedz czy znajdujesz coś dla siebie we współczesnej polskiej grozie literackiej?

Akurat to, czego aktualnie szukam, znajduję w metapsychicznych lekturach sprzed wieku. Spragniony literackiej grozy, sięgam po stare źródła poświęcone mediumizmowi i seansom spirytystycznym.

 

Z pieca spadło

„Z pieca spadło” to zbiór komiksów Mateusza Wiśniewskiego i Piotra Nowackiego opublikowanych w latach 2016-2023. Od A do G.

Pierwsze z nich stworzono na nieodżałowany konkurs na krótką formę komiksową Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi (gdzie zdobyły wyróżnienia i nagrody w 2016, 2018 i 2019 roku). Inne ukazały się na łamach „Relaksu” i w „Warchlakach na dyskotece”.

„Z pieca spadło” zawiera również premierowy komiks na literę E, we wspólnej bibliografii twórców wypełniający dotychczasową lukę pomiędzy D i F.

Być może wbrew oczekiwaniom, Czytelnicy nie znajdą w tym tomie wierszowanych przygód liter alfabetu. Wspólnym mianownikiem dla większości opowiedzianych tu historii są istoty czające się w mrocznych zaułkach ludzkiej świadomości.

Skład, opracowanie graficzne i kolory w „Beksie”: Łukasz Mazur.

Pochodzenie

Komiks polski

Wydawca Polski

Niezależne

Data Wydania

15.02.2025

Wydanie

I

Druk

Kolor

Oprawa

Miękka

Format

170×240 mm

Liczba Stron

56

Cena Okładkowa

45,00 zł

Zobacz