TRUCHLIN to mroczna dzielnica Pragi, gdzie zatrzymał się czas: nie działa tu elektryczność ani inne współczesne wynalazki. Mieszkańcy Truchlina chcą żyć po swojemu – jednak nie wszystkim się to podoba…
Od wydarzeń z trylogii powieściowej upłynęły dwa lata. Truchlin się zmienił, wiekowe kamienice ustępują miejsca wieżowcom ze szkła i stali. Ciemność nieuchronnie przegrywa walkę ze światłem.
Młody chłopak, Vašek, odkrywa, że spokój tego miejsca jest tylko pozorny – pod powierzchnią wciąż drzemią stare tajemnice. W okolicy dochodzi do groźnych podpaleń, a na okopconych murach ktoś rysuje kredą dziwne symbole. Policja próbuje schwytać sprawcę. Tylko jak schwytać… ciemność?
Na pytanie, czy trzeba znać książki z serii TRUCHLIN, żeby przeczytać ten komiks, odpowiedź brzmi:
Są dwie możliwości. Pierwsza: nie znasz Truchlina. A jednak ten komiks zabierze Cię w świat, który znasz doskonale. Świat, który jedni chcieliby zmienić, inni wręcz przeciwnie, a Ty miotasz się, nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Jest jeszcze druga możliwość: znasz Truchlin. No ale w takiej sytuacji nie czytasz przecież tych słów, bo jesteś już pewnie gdzieś w połowie książki! – Przemek Staroń
Truchlin. Kredowy ludzik to kompletne, zbiorcze wydanie siedmiu zeszytów, które w Czechach ukazywały się także osobno.
15.05.2025
I
Kolor
Twarda
156x240 mm
204
99.99 zł
9788365707857
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„Truchlin” Vojtěcha Matochy to przygodowa trylogia dla starszych dzieci i młodzieży, która szturmem wdarła się pod polskie strzechy i rozpaliła wyobraźnię czytelników. W Czechach seria zyskała sporą popularność, na jej podstawie powstał pełnometrażowy film fabularny, a także komiks, który ostatnio ukazał się także u nas i jest pewnego rodzaju kontynuacją powieści.
Nie trzeba znać trylogii Matochy (choć bardzo warto!), żeby przepaść bez reszty w wykreowanym przez niego świecie. Nawiązania do serii są subtelne i na pewno nie zepsują zabawy nikomu, kto pod wpływem komiksu zdecyduje się sięgnąć po książki. Fabuła jest oszczędna, a historia wciąga od pierwszego kadru. Minęły dwa lata od wydarzeń opisanych na kartach powieści. Vašek to młody chłopak, który po śmierci rodziców przeprowadza się do Pragi, żeby zamieszkać z wujkiem. Smutny i samotny snuje się po mieście, żeby zająć czymś myśli. Truchlin przyciąga go z całą swoją mocą i mrokiem, tym bardziej, że w okolicy dochodzi do groźnych podpaleń. Policja jest bezsilna, a jedyną poszlaką jest ludzik malowany kredą w różnych miejscach oraz przemykający w ciemnościach cień.
„Truchlin. Kredowy ludzik” to skrywająca tajemnice opowieść, którą Matocha snuje spokojnie i z rozmysłem. Oczywiście nie brakuje tu także dynamicznych momentów, bohaterowie są w ciągłym ruchu, a autor umiejętnie stopniuje napięcie, wciągając w wykreowany przez siebie świat. To wszystko robi wrażenie, jednak scenarzysta oszałamia przede wszystkim niepokojącą atmosferą, która w połączeniu z onirycznymi, ciemnymi kadrami Karela Osohy tworzy hipnotyzującą całość. Mroczny klimat i smutek Vaška sączący się spomiędzy stron, doskonale pasują do niemych i oszczędnych w słowach kadrów (to mój ulubiony sposób opowiadania historii), a autor udowadnia, że potrafi osiągnąć zamierzony efekt i zrobić na czytelniku maksymalne wrażenie z użyciem minimalnych środków wyrazu.
Scenariusz Matochy jest bardzo dobry, ale nie miałby takiej siły rażenia bez pomocy odpowiedzialnego za warstwę graficzną Karela Osohy. Rysownik robi co może, żeby ożywić Truchlin na oczach czytelnika, kapitalnie operuje światłem i cieniem, pokazując różne oblicza ciemności, ale co ważne, nie boi się mocnych kolorów, które fantastycznie tonuje z użyciem całej palety barw. Momentami mrok skrywa twarze bohaterów, rozmywa kontury, nie pozwala dostrzegać szczegółów, innym razem miasto wciąga w swój rytm, a Praga rozbłyska swoim niepowtarzalnym urokiem.
Jestem szczerze zaskoczona powagą tej historii, jej ciężarem, a nawet trochę depresyjnym wydźwiękiem. Jakby przyszła najgorsza z zim, a już po niej nigdy nie miała nastać wiosna. Mnie to przekonuje, jestem oczarowana takim przedstawieniem tematu, ale jednocześnie nie przestaję się dziwić, że Matocha zdecydował się na taki ruch. Chylę czoła, bo to oznacza, że czeski pisarz wie, że jego czytelnicy dorośli wraz z trylogią, dlatego traktuje ich poważnie i pozwala sobie na szczere i przejmujące przedstawienie emocji głównego bohatera. Dlatego „Truchlin. Kredowy ludzik” to kapitalnie napisana i solidnie narysowana opowieść, która zachwyca mrocznym i posępnym klimatem. Odkładam tom na półkę z prawdziwą przyjemnością i nie ukrywam, że czekam na więcej!