Czarne serce

Czarne Serce opowiada historię dwóch sióstr – Victorii i Claire. Ich życie sprowadza się do rutyny: praca, dom, praca. Victoria dodaje do tego imprezy. Ale czy obfitość może wypełnić wewnętrzną pustkę? Powtarzalność i monotonia frustrują Victorię. Jej siostra przychodzi jej z pomocą i próbuje zainteresować ją nietypowym, nie do końca legalnym hobby.

Jak to wpłynie na siostry? Dokąd zaprowadzą je pragnienia? Dołącz do tej podróży z ulic Detroit do gorących, dusznych Indii. Nielegalna aukcja, starożytny artefakt, ukryty wymiar…

Inspirowane współczesnym horrorem i starożytną historią Indii, a także dziełami takich mistrzów horroru, jak C. Barker i D. Simmons, W.H. Hodgson.

Porównaj ceny

Szczególnie polecamy

Pozostałe księgarnie

Szczegóły wydania

Lista nagród

Opinie redakcji
Avatar
Mariusz Wojteczek
23.03.2025

„Czarne serce” to drugi – po świetnym „Malarzu” – komiks Łukasza Godlewskiego, którym ten artysta dobitnie udowadnia, że po pierwsze dobrze rozumie horror, a po drugie, że w tej konwencji nie trzeba wyważać otwartych na oścież drzwi, by napisać coś ciekawego i zajmującego.

„Malarz” bazował na podwalinie mitów lovecraftowskich – co z jednej strony może u potencjalnego czytelnika budzić odruchową obawę. Ileż bowiem na naszym rodzimym – i nie tylko – rynku jest wszelakiego rodzaju odniesień, hołdów, ukłonów do Mistrza z Providence? Staje się to niejako przesytem, bo kiedy otwieramy horrorową przysłowiową lodówkę, macha z niej do nas mackami Cthulhu lub inny bluźnierczy pomiot. Jakby twórcy nie do końca potrafili wyrwać się z okowów schematu, jakby poza Lovecraftem (i ewentualnie Kingiem) nic w literackim horrorze nie wydarzyło się od zarania dziejów. Budził więc „Malarz” i moje odruchowe obawy, które jednak po lekturze okazały się zupełnie płonne. Owszem, bazował Godlewski na sztafażu mocno już przechodzonym, ale nie przeszkadzało mu to zgrabnie się w jego ramach odnaleźć i zaserwować mimo wszystko czegoś świeżego, chwytliwego, jednocześnie zachowującego ducha lovecraftowskich opowieści, zarazem z osadzeniem ich w zgrabnie nakreślonym, rodzimym anturażu.

Więc do „Czarnego serca” podchodziłem zdecydowanie bardziej otwarcie, ale i z poprzeczką oczekiwań o wiele wyżej usytuowaną, niż miało to miejsce przy "Malarzu”. Jednak finalnie okazało się, że Godlewski nie zwykł zawodzić oczekiwań odbiorcy.

„Czarne serce” to komiks znakomity. W warstwie horroru nie tylko buduje chwytliwą, mroczną, adekwatnie dla estetyki krwawą historię, ocierającą się miejscami o gore czy body horror, ale w dodatku jeszcze okraszoną solidną dawką mistycyzmu i mitologii – tym razem hinduskiej. Dorzuca do tego solidną garść (pop)kulturowych odniesień do klasyki horroru, przywołując w warstwie scenariusza wzmianki i odniesienia do Barkerowskiego „Hellraisera”, czy literalnie przywołując dzieła Hodgsona.

Potwierdza tym samym autor nie tylko swoje obycie w literackim dorobku horroru, ale i swoiste „odrobienie lekcji”, jak ze znanych, zakorzenionych już w ramach konwencji i szerzej – w świadomości odbiorców - elementów zbudować opowieść pozornie znaną, ale nadal zaskakującą w odpowiednich momentach, trzymająca w napięciu, przerażającą i w wielu miejscach poruszającą. To bardzo ciekawa konstrukcja ze zgrabnie nakreślonymi postaciami, których formuła zdaje się nie wyczerpywać do końca w obrębie „Czarnego serca” i które – szczerze mówiąc – chętnie zobaczyłbym w kolejnych komiksowych odsłonach spod pióra Godlewskiego.

Sam hinduizm, wykorzystany jako podwalina krwawej, w pewnym stopniu obrazoburczej opowieści o ludzkich słabościach i żądzach – w dodatku niebezpiecznie splatających się w jedno – jest zaskakująco nośnym motywem i aż dziw, że dotąd tak skromnie wykorzystywanym przez twórców grozy (w tym miejscu warto przywołać doskonałego Simmonsa z jego może i nie najdoskonalszą powieścią „Pieśń bogini Kali”). Godlewski niejako przeciera tutaj — przynajmniej w Polsce — szlaki, bazując na makabrycznych wierzeniach, równie krwawych rytuałach mających zapewnić przychylność hinduskich bóstw, co daje mu bardzo szerokie pole do budowania świata przedstawionego. Egzotyczna sceneria, mistycyzm samej religii, a także niewielka – przyznajmy – wiedza szeregowego odbiorcy na temat samych Indii i ich kulturowo – mitologicznego dorobku pozwala mu obudowywać wykorzystywany wątek nadnaturalny warstwą tajemnicy i nikłej, bo nikłej, ale jednak otoczki prawdopodobieństwa. Wszak krwawe kulty bogini Kali praktykowane były w Indiach jeszcze nie tak znów dawno, choć w ramach nielegalnej, działające w pozornym ukryciu sekty. A kto wie, czy nie są gdzieś jeszcze kultywowane nadal, w obrębie subkontynentu indyjskiego? Kto wie, co kryje ten tajemniczy region?

Te wszystkie wątki pobudzają wyobraźnię, a jednocześnie wzbudzają ten typowy dla dobrego horroru dreszczyk emocji, który towarzyszy nam w obcowaniu z czymś pozornie nieprawdopodobnym, ale na pewnym poziomie jednak możliwym. A może – złaknieni mistycznej tajemnicy – podświadomie pragniemy, by było to możliwe, z naszej wygodnej, bezpiecznej pozycji?

Czy nie na tym właśnie opiera się popularność horroru, na takim przekraczaniu tabu, na zerkaniu pod podszewkę normalnej, względnie ułożonej rzeczywistości? Na zaglądaniu poprzez fikcję tam, gdzie nie mielibyśmy odwagi zajrzeć w realu?

O tym trochę jest zresztą – w warstwie symbolicznej - „Czarne serce”. O tym podążaniu za irracjonalnym, groźnym w samej swojej istocie pragnieniu przekroczenia barier, tego, co akceptowalne, dopuszczalne, moralne. Ofiarami takich właśnie dążeń stają się główne bohaterki komiksu, a gdzie je to wszystko zaprowadzi, z monotonnego, nudnego i boleśnie przewidywalnego Detroit, musicie przekonać się sami, czytając nowy komiks Godlewskiego. Ja polecam, jako wielki miłośnik horroru, mitologii i komiksów. Tutaj mamy wszystko w jednym.

Dawno nie było w Polsce materiału tak dobrego w komiksowym horrorze. Jeśli znacie „Malarza”, to powiem tylko, że jest więcej, mocniej, lepiej. Także w warstwie graficznej, sprawiającej bardziej dopracowane wrażenie, obfitującej w więcej detali. Choć nadal rozpoznawalny jest styl Godlewskiego, daleki od estetyki frankofonów czy trykociarzy, ale nie mniej sugestywny i ujmujący. To komiksiarz o charakterystycznej kresce, który na wielu planszach nie stroni od detalu, ale który równocześnie lubuje się w nieco niedbałej manierze rozmytych konturów i pozostawianiu w wielu kadrach swoistego niedopowiedzenia poprzez uwypuklenie pierwszego planu.

Zdecydowanie warto po „Czarne serce” sięgnąć. To solidny materiał, który pokazuje, ze można w komiksie grozy uciec od sztampowości, pomimo podwalin opartych na klasycznych schematach. To z jednej strony zgrabny, niewymuszony ukłon w stronę klasyki grozy, z drugiej zaś, świeży, dynamiczny horror łączący estetykę gore z wywiedzionym z mitologii wschodniej mistycyzmem. Dla fanów tym razem Clive’a Barkera to pozycja obowiązkowa.

Oceny i opinie
Średnia ocen
5.50/6
2 oceny Show votes.
Ładuję ...
Liczba ocen
5.50/6
2 oceny Show votes.
Ładuję ...
5.50/6
2 oceny Show votes.
Ładuję ...

Dodaj komentarz