Aby zapewnić jak najlepsze wrażenia, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub wycofanie zgody może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje.
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
„Ostatni sekret Hitlera” to komiks inspirowany autentyczną historią. I ten fakt z jednej strony mu pomaga, a z drugiej szkodzi.
Historia tajemniczego ładunku, transportowanego u schyłku II wojny światowej na pokładzie jednego z ostatnich hitlerowskich okrętów podwodnych, za którym w pościg wyrusza grupa aliantów to – zdawać by się mogło – istny samograj. Niby proste założenie, a cały wachlarz możliwości. Zakotwiczenie fabuły w historycznych faktach, wciąż pobudzające masową wyobraźnię sekrety hitlerowców, ogrywane przez popkulturę z powodzeniem już od Indiany Jonesa powinny być motorem napędzającym opowieść, zwłaszczazwłaszcza że kiedy prawda o tajemniczym ładunku wychodzi na jaw, cele ścigających U-Boota szybko stają się mocno rozbieżne…
Co więc nie zagrało ostatecznie?
Mathieu Mariolle to doświadczony scenarzysta, znany w naszym kraju z takich tytułów, jak „Nautilius”, czy „Far Cry. Łzy Esperanzy”. Tym razem sięga po klasyczną, drugowojenną opowieść, która trafi przede wszystkim do miłośników historii. Opowieść prowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony poznajemy losy załogi U-Boota, wyznaczonego do wywiezienia z ogarniętej wojenną pożogą Europy zagadkowego, niezwykle cennego ładunku, czego dogląda bezwzględny, fanatyczny oficer SS. Drugą osią fabuły są perypetie oddziału alianckich komandosów, którzy ruszają w pościg za owym transportem. Te dwie fabularne linie w sposób oczywisty się splatają, a kiedy tajemnica ładowni U-Boota w końcu wyjdzie na jaw, przysporzy to kłopotów wszystkim stronom. Bo każda ma swoje cele, swoje priorytety i własne, indywidualne spojrzenie na teatr działań wojennych i jego konsekwencje.
Plusem komiksu jest jego staranność w oddaniu historycznych realiów. Co – jednocześnie – zdaje się ograbiać opowieść z pierwiastka dynamiczności i „przygodowości”. Warto zaznaczyć, że to nie jest fabuła w klimacie ani wspomnianego Indiany Jonesa, ani nawet mniej przygodowej i przerysowanej „Parszywej dwunastki”. To historia mocno stonowana, owszem, realistyczna, ale przez to również… stateczna. Sięgając po komiks, uczciwie przyznaję, że liczyłem na bardziej sensacyjną odsłonę, z tajemniczą superbronią eksperymentalną hitlerowskiej armii, którą naziści starali się uchronić, ukryć przed nieubłaganym pochodem Aliantów. Otrzymujemy jednak coś zgoła innego. Opowieść o twardych mężczyznach, konfrontowanych z trudnymi, moralnymi wyborami. O fanatycznych idealistach, wierzących do końca w przegraną sprawę, ale też takich, którzy kierują się w codziennym życiu bolesnym pragmatyzmem.
I to właśnie jest zarówno zaletą, jak i wada komiksowej fabuły. Wszystko zależnej jest od punktu widzenia, od oczekiwań i od tego, jaką formę przetwarzania wątków drugowojennych lubimy. Dla miłośników realizmu historycznego ta fabuła może trafiać idealnie w punkt. Dla tych łaknących większej dozy „rozrywkowości” lub „sensacyjności”, tutaj może jej zdecydowanie zabraknąć.
Za rysunki w komiksie odpowiada Fabio Piacentini i uczciwie stwierdzam, że zupełnie nie czuje jego kreski. Jeśli sprawdza się ona w szerokich kadrach, w rysunkach samych okrętów, w szerokiej perspektywie, tak zupełnie „wykłada się” na ludzkich postaciach, zwłaszcza ich twarzach, które wyglądają jak generowane za po mocą grafiki komputerowej z gier lat 90-tych. Zupełnie nie moja bajka, za drewniane to, zbyt mało szczegółowe. Nijak nie umiem się przekonać.
„Ostatni sekret Hitlera” obiecywał tytułem i opisem więcej, niż finalnie ofiaruje. Komiks jest skupiony na historycznym realizmie, co ogranicza mocno możliwości kreacji fabuły. Dodatkowo rysunki nie potrafią przekonać, zwłaszcza szkice postaci. Efektem tego jest mocno zmarnowany potencjał i komiks celowany wyłącznie do ortodoksyjnych miłośników historii.