Niesamowita współczesna interpretacja postaci Przedwiecznych, stworzonych w 1976 roku przez samego Jacka Kirby’ego!
Jaki sens ma niekończąca się walka? Przez miliony lat nieśmiertelni Przedwieczni w tajemnicy strzegli Ziemi przed demonicznymi Dewiantami, a ich odwieczna wojna odbijała się echem w naszych mitach i koszmarach. Dziś jednak muszą stawić czoło czemuś zupełnie nowemu – zmianie! Jeden z Przedwiecznych został zamordowany i tym razem może nie powrócić. Szukając winnego, Thena, Sersi i inni będą musieli zmierzyć się nie tylko z wrogiem zewnętrznym, ale i z prawdą o sobie samych… która obróci ich świat w popiół. Czy zdołają się odrodzić? Czy zmiana oznacza koniec Przedwiecznych… czy ich nowy początek?
Scenariusz tego komiksu napisał Kieron Gillen – autor wielu cenionych serii (takich jak „Die”, „Phonogram”, „Raz i na zawsze” czy „The Wicked + The Divine”), znany z tego, że często łączy w swojej twórczości elementy popkultury, historii, mitologii i filozofii. Rysunki stworzyli Esad Ribić („Thor Gromowładny”) i Guiu Vilanova („Conan”, „Venom”).
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Eternals” #1–12, „Eternals: Celestia” #1, „Eternals: Thanos Rises” #1 i „Eternals: The Heretic” #1.
27.08.2025
I
Kolor
Miękka ze skrzydełkami
167x255 mm
372
139,99 zł
9788328175389
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Od czasu do czasu w marvelowskim uniwersum Przedwieczni wyskakują niczym królik z kapelusza i komplikują wszystkim wokół sprawy. Tym razem, album im poświęcony prowadzi do kolejnego wielkiego eventu pod tytułem “Sądny dzień”, w którym zobaczymy konfrontację trzech różnych marvelowskich grup - Avengers, X-Men i właśnie Przedwiecznych.
Kieron Gillen to komiksowy scenarzysta, o którym w ostatnich latach słychać było dużo dobrego. Ja osobiście odbiłem się - sam do konca nie wiem dlaczego - od jego dwóch autorskich serii, czyli “Die” i “Raz na zawsze” wydanych przez Non Stop Comics. Dlatego z pewna rezerwą brałem się za lekturę “Przedwiecznych”, ale chciałem porównać sobie wrażenie, jakie kiedyś wywarł na mnie Neil Gaiman z jego wersją opowieści o tych marvelowskich bohaterach z nowym, obszernym tomem wydanym w ramach Marvel Fresh. A poza tym ta grupka, stanowiąca wytwór wyobraźni Jacka Kirbyego zawsze mnie ciekawiła. Do tego stopnia, że nawet powszechnie krytykowany film im poświęcony obejrzałem z dużą przyjemnością.
Przedwieczni, ze znanej w filmie grupy urastają w komiksie do naprawdę pokaźnego zbiorowiska - nie są już li tylko odpowiednikiem marvelowskiej dysfunkcyjnej rodziny, tylko podzieloną na frakcje populacją z określonymi zadaniami. Obowiązują ich trzy prawa narzucone przez Celestian (nawiązujące w swych założeniach do trzech praw robotyki Asimova) - prawa te to ważny czynnik określający egzystencję Przedwiecznych. Ci bohaterowie, nierzadko o niezwykłych mocach są poprzez powyższe zasady ograniczeni. A cała historia stworzona przez Gillena jest opowieścią o tym, jak radzą sobie Przedwieczni w praktyce z narzuconymi im z góry prawami. I cóż, prawda jest taka, że sobie nie radzą, przez co dochodzi do różnych dramatów i nieporozumień.
Na pierwszym planie dostajemy w komiksie Gillena po części kryminał, po części swoistą grę o tron. Kryminał dlatego, że jeden z Przedwiecznych, uchodzący za ich przywódcę Zuras został zamordowany i nie może zostać wskrzeszony (tak, Przedwieczni, tak jak obecnie mutanci na Krakoi mają możliwość zmartwychwstania). Zaś gra o tron dlatego, że do walki o schedę po Zurasie angażuje się nie kto inny, jak Thanos (syn dwojga Przedwiecznych, którzy nie powinni mieć dzieci), a to już zapowiada maksymalne emocje - i takie w teorii dostajemy. W teorii, bo do pewnego momentu cała opowieść nie może znaleźć właściwego rytmu, ale kiedy to w końcu następuje, robi się naprawdę gęsto i intrygująco.
Kieron Gillen miał na “Przedwiecznych” ambitny plan. Doniosłość wydarzeń i niezwykłość żyjących od setek tysięcy lat bohaterów podkreślają rysunki Esada Ribica, którego dokonania znamy z serii o Thorze Jasona Aarona, a świetnie je uzupełniają utrzymane w stylistyce retro prace autorstwa Dustina Weavera w zeszycie “Thanos powstaje’, czy szczegółowe, urzekające rysunki Keiego Zamy w “Celestii”. Jednak to rola scenarzysty zasługuje na największe uznanie, bo rzeczywiscie podszedł do sprawy w maksymalistyczny sposób.
Pewnie wielu czytelników zaskoczy podobieństwo metody twórczej Gillena do tej, którą od lat uprawia w Marvelu (i nie tylko) Jonathan Hickman. Świat przedstawiony musi mieć solidne podstawy i w efekcie obok rysunkowych przygód bohaterow dostajemy również różne diagramy, zestawienia i wtrącenia w formie akt uzupełniające fabułę. A im dalej w las, tym fabuła ma coraz większy ciężar, dostarcza coraz to nowych rewelacji i w bardzo udany sposób przedstawia pojawiające się dylematy moralne u Przedwiecznych obrazujące tragizm ich położenia i wreszcie zamyka tom zaskakującym cliffhangerem, który zostanie rozwinięty w “Sądnym dniu”, również ze scenariuszem Gillena.
To co zasługuje na uznanie w “Przedwiecznych” to rozbudowanie ich mitologii i uwiarygodnienie ich sytuacji. Na pewno przypominać mogą nam greckich bogów, bo pokazują nam podobne postawy i emocje, a narzucone ograniczenia i trwanie na Ziemi w jednym zasadzie celu (związany od setek tysięcy lat z Dewiantami okazuje się on inny, niż wszyscy wcześniej uważali) prowadzą ich prosto w stronę przepaści. Co ciekawe, strony w tym albumie przeciwne, czyli Avengers, później zapewne X-Men mają związane ręce z jednego ważnego powodu.
Nad strukturą i stabilnością naszej planety czuwa bowiem zaprojektowana przez Celestian Maszyna - jeżeli coś się z nią stanie, Ziemię i Ziemian czeka smutny los (dosłownie widzę, pisząc słowa o smutnym losie, uśmiechającego się pod nosem Thanosa). Co jeszcze ciekawsze, Maszyna ma tego pełną świadomość - bo tym właśnie jest, bytem, konstruktem ze świadomością, a dla czytelników jest przy okazji narratorką tej opowieści. To być może najbardziej efektywny pomysł Kierona Gillena na tę komiksową sagę, bo Maszyna komentuje wydarzenia z nieco innej perspektywy, poszerzając bądź umniejszając ich znaczenie. Na początku to nieco wytrąca z rytmu, ale później wręcz czekamy na sarkastyczne uwagi tej bohaterki, która jednocześnie zdaje sobie sprawę z wagi rodzącego się konfliktu. Jak to się wszystko zakończy (jeśli się zakończy) przekonamy się już niebawem w “Sądnym dniu’.