ROK 1666, MORZE KARAIBSKIE.
Raven, niefrasobliwy i rycerski pirat, jest zdolny zarówno do nadzwyczajnych wyczynów, jak i do potknięć urastających do miana legendy! Dlatego jego spotkanie z bezlitosną lady Darksee okaże się iście wybuchowe, a przy tym da początek żywiołowym potyczkom, zaciętej rywalizacji, fałszywym sojuszom i zdradom.
Komu uda się odnaleźć zaginiony skarb z Chichén Itzá? Kto wydobędzie drogocenne kamienie z trzewi Czarciego Grzbietu – przeklętej wyspy, na którą nikt nie chce się zapuszczać? Kto opuści ją żywy?…
Mathieu Lauffray („Prorok”, „Long John Silver”) zabiera czytelników na piracką przygodę w komiksie inspirowanym opowiadaniem Roberta E. Howarda („Conan”) pt. „Black Vulmea’s Vengeance”.
24.07.2025
I
Kolor
Twarda
240x320 mm
200
135,00 zł
9788368346275
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„Raven” jest zwyczajnie – w swojej konwencyjnej kategorii – komiksem doskonałym. Nic dodać, nic ująć.
Owszem, miał Mathieu Lauffray w aspekcie fabularnym zadanie poniekąd ułatwione, bo kanwą komisowego scenariusza uczynił opowiadanie mistrza opowieści Roberta E. Howarda. Jednak nadal, w zakresie adaptacji, poradził sobie artysta znakomicie, serwując prostą, w pewnym zakresie przewidywalną, ale nadal, mimo tej przewidywalności, porywającą, iście epicką opowieść o poszukiwaniu legendarnego pirackiego skarbu.
Mamy tutaj wszystkie składowe sztafażu pirackich opowieści, mamy pełnokrwiste, często mocno dwuznaczne postacie, mamy tajemniczą, zasiedloną przez krwiożerczych kanibali wyspę i nie takich przypadkowych, arystokratycznych rozbitków, którym udaje się nawet sklecić na wybrzeżu fort z prawdziwego zdarzenia... Niby nie ma w tym zarysie niczego nowego.
Wszystkie składowe są już z grubsza znane każdemu, kto czytał / oglądał jakiekolwiek pirackie opowieści. Główny bohater jest piratem, ale – jak się okazuje – piratem trochę mimo woli, piratem nie tyle z natury, co z przypadku. W dodatku ma sumienie, które przeszkadza mu na równi z prześladującym go pechem. A ściślej, nie tyle jego, co kogokolwiek, kto mu towarzyszy w jakichkolwiek wojażach. On zaś wychodzi z kolejnych opresji obronną ręką, zwykle w jednym, choć nieco pokiereszowanym kawałku.
Sekretem tej historii jest to samo, co stało się podwaliną (również komercyjnego) sukcesu serii „Piraci z Karaibów” – doskonale wyważone ogrywanie konwencji. Tam również główni bohaterowie to dość nieklasyczni piraci, nieprzesadnie brutalni, w swoisty sposób bezczelni i bezkompromisowi, igrający z losem i z przeciwnikami, pakujący się co rusz w nowe kłopoty, ale i wychodzący z nich cało dzięki przypadkowości i niebywałemu szczęściu. Niepozbawieni szelmowskiego uroku, mocno romantyzujący własny fach, łaknący przygód, odkryć, skarbów… ale kierujący się swoistym kodeksem moralnym.
Lauffray rozumie estetykę pirackich opowieści i adaptuje je w zgrabny sposób na potrzeby współczesnej popkultury, gdzie nie potrzeba nam bohaterów szlachetnych, kryształowych, ale takich balansujących na granicy moralności, złoczyńców z przypadku, przestępców o gołębim sercu i z pragnieniem mimowolnego postępowania właściwie. Buduje w ramach tej opowieści swoisty piracki etos, nieco romantyczny, legitymizujący piractwo jako wypadkową okoliczności, jako podążanie za wolnością, niezależnością, w niesprawiedliwym, mocno segregującym ze względu na pochodzenie świecie, gdzie urodzenie determinuje większość losów… chyba że weźmie się sprawy w swoje ręce, wyrwie się z okowów cywilizowanego świata, w całej jego bezwzględności i sięgnie po swoje, po pragnienia, marzenia, potrzeby.
Lauffray jest tutaj autorem nie tylko adaptowanego z Howardowskiej prozy scenariusza, ale też rysunków i trzeba przyznać, że wywiązał się i z tego zakresu pracy znakomicie.
Całość wpisuje się w staranną i szczegółową kreskę charakterystyczną dla frankofońskiego komiksu, ale też zachwyca pełnoplanszowymi scenami, imponującymi ujęciami morskich krętów i posępnej, tajemniczej wyspy. Jest w tych rysunkach odpowiedni dynamizm, jest potęga oceanu i krwiożerczość morskich (i nie tylko) bitew. Te rysunki, czasem wychodzące poza ramy pojedynczego kadru pozwalają się chłonąć i zachwycają pieczołowitością wykonania. To jeden z bardziej eleganckich, przepięknie narysowanych frankofonów, jakie miałem okazje czytać.
„Raven” to komiks – jak wspomniałem na wstępie – doskonały w swojej kategorii komiksu awanturniczo – przygodowego. Każdy, kto za dziecka marzył, by zostać piratem, odnajdzie tutaj nostalgię do własnych wspomnień i dziecięcych marzeń. Odnajdzie przygodę, egzotykę, tajemnicę.
Lost In Time zaprasza w niesamowitą podróż, której zwyczajnie nie warto przegapić.