Oni też czytają komiksy! – Przemek Staroń

Data publikacji

16.05.2025 08:00

Oni też czytają komiksy! to stały, choć nieregularny cykl, za pomocą którego udowodnimy, że komiksy czytają absolutnie wszyscy. Na jego łamach skupiamy się jednak na osobach spoza środowiska komiksowego, z tzw. świecznika, które z komiksem raczej nie są kojarzeni. Każdy z naszych gości otrzymuje kwestionariusz, a w nim dziewięć pytań, dzięki którym będziecie mogli poznać ich z zupełnie innej strony.

Dziś w naszym cyklu Przemek Staroń – psycholog i kulturoznawca, nauczyciel etyki i filozofii, autor serii książek Szkoła bohaterek i bohaterów. Powołał do życia międzypokoleniową wspólnotę o nazwie „Zakon Feniksa”, której jednym z celów było przygotowywanie licealistów do Olimpiady Filozoficznej, w której przez kilka lat zdobyli niemal 50 tytułów. Jest członkiem think tanku Instytut Strategie 2050. Nominowany do „nauczycielskiego Nobla” – Global Teacher Prize. Nauczyciel Roku 2018. Człowiek Roku 2019 w Plebiscycie czytelników Gazety Wyborczej. Nagrodzony Diamond LGBT+ Award oraz wybrany jednym z Digital Shapers 2020. Prowadzi innowacyjny projekt edukacyjny pn. Szkoła Staronia.

Od jakiego tytułu zaczęła się Twoja przygoda z komiksem?

To były trzy tytuły: Kaczor Donald, Donald i spółka oraz Komiks Gigant. Spędziłem na nich całe dzieciństwo. Rozpalały moją wyobraźnię i na poziomie opowieści, i na poziomie wizualnym. Bardzo szybko dołączył do nich Kajko i Kokosz.

Jak w Twoim otoczeniu postrzega się opowieści obrazkowe?

Myślę, że już zrobiłem im taki marketing, że nikt nie śmie ich krytykować! (śmiech) Natomiast tak zupełnie serio – wszyscy ludzie, którzy mnie otaczają, wiedzą doskonale o tym, że jestem ich fanem oraz że wykorzystuję je w każdy możliwy edukacyjny sposób. Nikt się z tego nie nabija, wręcz przeciwnie, wiele osób przekonałem do komiksów i picture booków. Natomiast absolutnie nie oznacza to, że wszyscy moi znajomi – czy nawet przyjaciele – je lubią. Są tacy, którzy mówią wprost, że to nie dla nich. I to jest chyba esencją nie tylko w świecie komiksów czy w ogóle kultury – znać, szanować, ale nie zmuszać się do lubienia.

Lubisz komiksy bo…

Po pierwsze, kocham w ogóle opowieść jako taką. Opowiadanie historii jest czymś arcyludzkim – człowiek jest wręcz homo narrator. Antropologia nie pozostawia wątpliwości, że opowieść okazała się kamieniem milowym zarówno w filogenezie, jak i odgrywa olbrzymią rolę w rozwoju ontogenetycznym każdego z nas. Celowo używam tutaj języka nauk przyrodniczych, bo wiele osób wciąż nie rozumie, że kultura pozostaje w bezpośredniej relacji z naturą.

Jeśli psychoterapia działa dlatego, że modyfikuje architekturę neuronalną naszego mózgu, to tak samo działają wszelkie formy arts therapy. Ale ponieważ na psychologii napisałem pracę magisterską z neurobiologii opowieści (serio!), mówię sobie stop (śmiech) i przechodzę dalej. Otóż szczególną formą opowieści jest literatura – i znów, można by mówić o tym godzinami. Natomiast to, co jest plusem i minusem literatury jednocześnie, to jej aspekt wizualny. Poza obrazem, którym de facto jest słowo, i uzupełnieniem słowa – ilustracją – nie ma w literaturze innych form oddziaływania wizualnego – pozostawiam introligatorstwo artystyczne czy liberaturę, bo to są szczególne jej formy czy podtypy. Co ciekawe, mi, jako synestetykowi, dla którego cyfry, litery i słowa mają swoje przyporządkowane kolory, w ogóle to nie przeszkadza! Ale o ile jest to świetne, bo niewiarygodnie boostuje naszą wyobraźnię, o tyle tym samym jest zawężające, bo zamyka drogę do połączenia, na równych prawach narracyjnych, różnych mediów kultury.

A komiks? Komiks genialnie to przełamuje. Wprowadza obraz nie jako formę fakultatywną i ozdobną, ale jako formę opowiadania jako takiego. Wizualność wychodzi zatem poza samo słowo i same ilustracje. Staje się drogą i formą opowiadania naraz. I daje nieskończone możliwości, co widać zarówno w pozbawionym słów Przybyszu Shauna Tana, jak i w wysyconych tekstem tomach popularnonaukowej serii Introducing… A Graphic Guide. Ta wielość możliwości jest dla mnie czymś wspaniałym, gdyż umożliwia realizację jednej z najważniejszych kompetencji w życiu – kreatywności. A jako że kocham także sztuki wizualne (z tego robiłem pracę dyplomową na kulturoznawstwie) – komiks na mocy faktu stanowi dla mnie po prostu coś wspaniałego.

I w końcu wisienką na torcie jest to, że historie opowiedziane za pomocą komiksu zwiększają poglądowość przekazu, co ma fundamentalne znaczenie dla edukacji. Podsumowując zatem: kreatywność wynikła z fuzji słowa i obrazu jako nośnika opowieści, możliwość kontemplacji wizualności i możliwości edukacyjne. Za to lubię komiksy i picture booki. Amen! (śmiech)

Ulubiony komiks, którego nigdy nie zapomnisz?

Donald i spółka, odcinek o szaleństwie kulinarnym związanym z fasolą i o produkcji fasoli na masową skalę. Przeczytałem to w dzieciństwie i się zakochałem. Nie wiem nawet do końca dlaczego, a przynajmniej trudno mi to wyrazić werbalnie. Po prostu było mi wtedy… dobrze. Obrazy USA (w wersji Kaczogrodzkiej oczywiście) skojarzyły mi się z wakacjami, pojawił mi się jakiś wielki apetyt na fasolę z puszki, który trwa do dziś (!), obserwowanie, jak Donald z ekipą świetnie sobie radzili, tak przedsiębiorczo… plus jakoś w życiu było mi wtedy tak przytulnie. Mam takich komiksów więcej, ale wybrałem ten, bo to jedno z najwcześniejszych komiksowych wspomnień, jedno z najżywszych, i absolutnie najprzytulniejsze! Dodam, że nie posiadam tego egzemplarza, dlatego jeśli ktoś chciałby się podzielić, choćby skanem, będę PRZEMO-cno wdzięczny!

Artysta/scenarzysta, którego prace podziwiasz?

Scott McCloud i Shaun Tan. O każdym mógłbym napisać traktat. Powiem zatem krótko – Scott McCloud wyjaśnił nam wszystkim, czym i dlaczego jest komiks, i zrobił to najlepiej na świecie. A Shaun Tan to jest twórca paradygmatyczny, multiinstrumentalista humanistyki, którego poznanie dzięki sopockim Księgarzom z księgarni „Książka dla Ciebie” było dla mnie komiksowo – picture bookowym olśnieniem. Tak jakbym narodził się dla komiksów na nowo – tym razem już jako dorosły. Dodam, że mam też na koncie świeże odkrycia z polskiego podwórka, a to dzięki Kulturze Gniewu i ich plebiscytowi z okazji 20. urodzin. Karol Kalinowski i Tomek Samojlik. To są geniusze, a ich komiksy nie tylko są świetne jako komiksy, ale także jako narzędzie edukacyjne.

Co byś polecił/a osobie w Twoim wieku, która nigdy nie czytała żadnego komiksu?

To samo, co bym polecił osobie w moim wieku, która nigdy nie była w górach, nie jechała na rowerze, nie uprawiała seksu, nie próbowała słonego karmelu… Oczywiście są osoby, które z różnych niezależnych od siebie przyczyn nie mogą (bądź nie pragną i to wynika z ich natury) zrobić żadnej z tych czynności, natomiast sięgnięcie po pierwszy komiks w swoim życiu jest absolutnym wyborem, którego możemy dokonać… właśnie dziś! A może zacznij na początek czytać z dzieckiem wspaniałe komiksy i picture booki, które wraz z moim partnerem, Jędrzejem Sołowijem, przetłumaczyliśmy? Są to Narwal. Morski jednorożec & Supernarwal i Elektromeduza Bena Clantona wydane w Wydawnictwie Debit oraz Bedzie inaczej. O rozstaniu rodziców (Clare Helen Welsh, Åsa Gilland) & Moje dwa domy (Phil Earle) wydane w Wydawnictwie HarperKids! Wszystkie one są przegenialne!

Ulubiona ekranizacja komiksu?

Spider-Man: Into the Spider-Verse. Czegoś takiego nie widziałem nigdy. Mam wrażenie, jakby – dosłownie – przeniesiono na ekran komiks.

Jakie jest Twoje komiksowe guilty pleasure?

Nie wiem, czy świat jest gotów to usłyszeć… (śmiech). A tak serio: cały Shaun Tan (Kultura Gniewu) oraz Plot Holes (Non Stop Comics). Kocham je totalnie. I myślę też, że w ogóle mogę inaczej odpowiedzieć na to pytanie, a ściśle rzecz ujmując, odpowiedzieć na nieco inne pytanie: na jakie komisy teraz czekam całym sobą? Wtedy odpowiedź brzmi przede wszystkim: Truchlin. Kredowy ludzik. Jestem obłędnie zafascynowany stworzonym przez Vojtěcha Matochę & Karla Osohę Truchlinem, kupiłem w Pradze wszystkie zeszyty tego komiksu (trzymam je na zdjęciu!), byłem gotów zacząć się uczyć czeskiego, byle zaznać go w całości… natomiast na szczęście Julia Różewicz z Wydawnictwa Afera zapowiedziała zbiorcze wydanie po polsku i dzięki przekładowi Ani Radwan-Żbikowskiej premiera już na Międzynarodowych Targach Książki w Warszawie! Jest jeszcze drugi komiks, na który czekam totalnie, którego na razie nie mogę ujawniać, jedynie podpowiem, że trzymana przeze mnie świecąca kula na jednym ze zdjęć jest symboliczną zapowiedzią. To będzie coś absolutnie bombowego i będziemy mieć ten komiks w Polsce dzięki Copernicus Center Press. Już niedługo zdetonujemy, tzn. zdradzimy wszystkie informacje (już wiemy, że chodzi o Trinity – red.)! No i oczywiście czekam niesamowicie na ostatni tom Heartstoppera, ale Wydawnictwo Jaguar i Natalia Mętrak-Ruda muszą zaczekać, aż Alice Oseman skończy go tworzyć.

Czy twoje komiksowe zaległości to jeszcze kupka wstydu czy już hałda hańby?

Walczę całym sobą z tymi określeniami. To są stosy dumy, pasji, ciekawości, inspiracji, to jest pole badawcze dające nadzieję, że nigdy nie zabraknie nam nic do czytania. W II tomie Szkoły bohaterek i bohaterów pokazuję, dzięki olbrzymkom i olbrzymom, na ramionach których stoję, że wstyd jest epidemią naszej kultury i bagnem duszy. Ale jeśli ktoś wciąż uparcie chce używać tego określenia, to powiem krótko: wstydzić się powinny osoby, które zrzucają na inne kraje bomby, a nie te, które nieustannie chcą czytać. Jedynie trzeba uważać, żeby między stosikami książek tworzyć korytarze humanitarne, ale to już kwestia BHP (śmiech).