1629, albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty #02

1629... ou l'effrayante histoire des naufragés du Jakarta 2. L'Île rouge

Scenariusz
Tłumaczenie

Drugi i ostatni tom wstrząsającej opowieści o buncie załogi siedemnastowiecznego niderlandzkiego statku dalekomorskiego. Rozbitkowie z „Dżakarty” lądują na skalistej wysepce u wybrzeży Australii. Obaj dowódcy statku wyruszają łodzią po pomoc na odległą Jawę, a pozostali ocaleni muszą przeżyć w miejscu, gdzie jest mało wody i jedzenia. Z katastrofy wychodzi cało także aptekarz Jeronimus Cornelius. Ludzie widzą w nim męża opatrznościowego, który zapewni im bezpieczeństwo do czasu przybycia statku ratunkowego. Tylko arystokratka Lukrecja Hans i marynarz Wiebbe Hayes znają prawdziwe oblicze Corneliusa. Ale czy zdołają cokolwiek zdziałać przeciwko charyzmatycznemu szaleńcowi? Rozpoczyna się krwawa jatka…

Historia ponurego rejsu została napisana przez Xaviera Dorisona, urodzonego w Paryżu sławnego scenarzystę komiksowego i filmowego, współautora wielu serii fantastycznych, przygodowych i sensacyjnych, w tym kilku bestsellerów: „Trzeci Testament”, „Undertaker”, „Sanktuarium”, „Kriss de Valnor”, „W.E.S.T.”, „Long John Silver”, „Goldorak”. Rysunki są dziełem francuskiego grafika Thimothéego Montaigne’a, twórcy ilustracji do cykli mistycznych „Le cinquième évangile” i „Trzeci Testament: Juliusz” oraz dwóch ostatnich tomów opowieści grozy „Książę nocy”.

Porównaj ceny

Szczególnie polecamy

Pozostałe księgarnie

Szczegóły wydania

Opinie redakcji
Avatar
Tomasz Miecznikowski
11.11.2025

Dwa lata czekaliśmy na zwieńczenie historii napisanej przez Xaviera Dorisona i Timothee Montaigne. Czy warto było tyle czekać?

“1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty” to niewątpliwie jeden z najładniej wydanych przez Egmont komiksów. Twarda oprawa, złocenia i wypukłości, pokaźny rozmiar i wreszcie okładka kojarząca się z linorytem - album pod względem estetycznym jest wykonany perfekcyjnie, jakby w opozycji do jego treści,w której przedstawione są odrażające ludzkie postępki. Człowiek umie tworzyć piękno, ale i z zapamiętaniem je niszczyć - wydaje się płynąc morał z tego zestawu - zewnętrznej formy komiksu i jego zawartości. Ale tego można było się spodziewać, to zapowiadał prolog w pierwszej części i gęstniejąca atmosfera podczas rejsu Dżakarty. I to właśnie dostajemy rozpoczynając lekturę drugiej odsłony “1629…” - ponury obrazu ludzkiego upadku.

Co ciekawe, autorzy komiksu, którzy korzystali z historycznych źródeł na temat niefortunnego rejsu Dżakarty/Batavii piszą wprost, że to co wydarzyło się w rzeczywistości, było znacznie straszniejsze od tego, co dostaliśmy w komiksie. Widać, że i scenarzyście i rysownikowi nie zależało na tym, by przede wszystkim epatować okrucieństwem na planszach - bardziej interesują ich międzyludzkie mechanizmy i ludzkie wybory w obliczu wprowadzonego w życie terroru. Jak zachowuje się grupa, kto jest w stanie się sprzeciwić, kto zmienia się w potwora, a kto pozostaje bezbronną, nie reagującą na nic owcą. Choć te dwie ostatnie opcje mają coś wspólnego - wybierając daną stronę, bohaterowie przede wszystkim chcą przetrwać.

Oglądamy zatem historię ludzi zgromadzonych na bezludnej wyspie podzielonej na grupę oprawców i nękanych. Na początku ci pierwsi mają plan stopniowego pozbywania się swoich teoretycznych oponentów, z czasem jednak hamulce puszczają niemal całkowicie. Niemal, bo nad oprawcami sprawuje pieczę ten, który to wszystko zainicjował jeszcze na statku. Podczas gdy kapitan Jakob i subrekarg Pelsaert wyruszyli łodzią na Jawę by sprowadzić pomoc, cudem ocalony Cornelius kontynuuje na wyspie drogę do spełnienia swojej mrocznej utopii.

Widać, że Dorison chciał, żeby Cornelius był kimś więcej niż tylko chciwym, okrutnym złoczyńcą - jego postawa życiowa niesie ze sobą echa filozofii Nietzschego i bohaterów prozy Dostojewskiego. Nie wiem, czy ów bardziej skomplikowany obraz tej negatywnej postaci nie wypaczył w jakimś stopniu całej wizji - gdyby motywacje były prostsze, myślę, że byłyby bardziej przekonujące, a tak Cornelius jawi się momentami groteskowo. Z kolei bohater pozytywny, czyli marynarz Hayes, jest w tej odsłonie mniej obecny (po prostu przez jakiś czas przebywa z grupą rozbitków na innej wyspie). W efekcie kimś, kto może być przeciwwagą dla poczynań Cornelius, jest jedynie Lukrecja. Trzeba przyznać, że w roli oponentki diabolicznego aptekarza, sprawdza się doskonale - to ona jest najlepszą (i pod względem fabularnym i po prostu człowieczym) postacią w tej historii.

Już w pierwszej części widzieliśmy postępującą przemianę u kobiety, tak ciężko doświadczonej przez los (zmarły wszystkie jej dzieci, podróżuje do męża, z którym niewiele ją łączy). Po pierwsze nawiązuje więź z Hayesem - marynarz to jedyna osoba, na której może tu polegać, a przecież dzieli ich klasowa przepaść. Po drugie, nie boi się stawić czoła Corneliusowi i jego zgrai oprawców i choć może pozwolić sobie na niewiele, to każda jej manifestacja odwagi robi wrażenie zarówno na czytelniku, jak i jej oponentach. To właśnie Lukrecja udała się najlepiej twórcom tej historii, nawet jeśli do samego końca los poddaje ją najokrutniejszym testom. Dlatego, po lekturze, pamiętamy przede wszystkim o niej, o jej postawie, choć twórcy, dla kontrastu, z premedytacją pokazują coraz to nowe formy okrucieństwa. A i tak, jeszcze większe wrażenie robi korporacyjna bezduszność i sztywne zasady, kiedy cywilizacja w końcu upomina się o przerzedzonych rozbitków. Końcówka, narzucająca właśnie tę biurokratyczną perspektywę ratuje przewidywalną w swym okrucieństwie fabułę drugiego tomu i sprawia, że z niedowierzaniem kręcimy głową, kiedy ważniejsza od ludzkiego życia staje się zwykła beczka octu.

Oceny i opinie
Średnia ocen
4.67/6
3 oceny Show votes.
Ładuję ...
Liczba ocen
4.67/6
3 oceny Show votes.
Ładuję ...
4.67/6
3 oceny Show votes.
Ładuję ...

Dodaj komentarz