W tomie, który trafia do waszych rąk, znajdziecie cztery albumy komiksowe oraz dwa opowiadania. „Czarna seria” to zbiór krótkich mrocznych historii oraz dłuższych opowieści w stylu westernu czy romansu, ale nie zabraknie tu także przybyszów z innej planety!
Enrique Sánchez Abulí i Jordi Bernet („Torpedo 1936”) są mistrzami krótkiej formy, choć i dłuższe fabuły prowadzą z lekkością i polotem. Dominują w nich czarny i niepoprawny humor oraz bezpośrednia erotyka i przemoc. Silni mężczyźni ulegają sprytnym kobietom, a winni zostają ukarani tak okrutnie oraz przewrotnie, że aż idzie im w pięty. Choć od publikacji tych historii minęło sporo czasu, to cięte dialogi Abulíego i niepodrabialna kreska Berneta nadal zachwycają. W „Czarnej serii” nie ma ściemy!
Uwaga, komiks tylko dla dorosłych.
20.06.2025
I
Czerń / Biel
Twarda
215x290 mm
344
145,00 zł
9788368346183
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„Czarna seria” nie jest z pewnością komiksem politycznie poprawnym. Ale ktoś, kto zna dotychczasowy dorobek duetu Enrique Sánchez Abulí / Jordi Bernet,nie powinien być nijak tym faktem zaskoczony.
Niniejszy album to zbiór głównie krótkich form komiksowych, sięgających po bardzo różnorodny sztafaż, od westernu, po kryminał noir, romans, dramat historyczny… Obrazuje swoje postaci w sposób szablonowy, ale z bardzo świadomym wykorzystaniem tych klisz, z upychaniem ich w swoistą formę satyry, niekiedy brutalnie szczerej, ostrej, często doprawionej nieposkromioną erotyką i równie często obrazoburczej. Przynajmniej we współczesnym odczuciu.
Jednocześnie to udany, zaimplementowany w ironiczne opowiastki portret czasów minionych, przypominający określone realia, wyśmiewający pewne utarte, niekoniecznie zupełnie przedawnione postawy społeczne, czy piętnujący zwykłe ludzkie przywary, o których dziś nie mówimy… bo nie wypada. Bo się nie powinno. Bo nie można.
Bowiem dzisiejsza popkultura mocno wyliniała, straciła zęby i zwyczajnie boi się sięgać po tematy, które kogokolwiek mogłyby urazić. Produkowane są na potęgę bezpłciowe, nijakie, na siłę inkluzywne produkty, które mają na celu zadowolić wszystkich, więc finalnie nie zadowalają do końca nikogo. Ale są nieskazitelne, ułożone, bezpieczne… i niemożebnie nijakie.
Warto w tym przypadku zwrócić uwagę, że „Czarna seria” (w oryginale „Czarne historie”, odnoszące się do mocnego nacechowania wielu opowieści estetyką noir) publikowana była pierwotnie od roku 1981, więc w okresie, kiedy można było sobie w obrębie popkultury pozwolić zdecydowanie na więcej. Społeczeństwo, szerzej ujmowani odbiorcy, nie tylko w obszarze komiksu, byli bardziej otwarci, mniej uwrażliwieni, czego dzisiaj już w dużej mierze nie uświadczymy. W czasach współczesnych odbiorcza wrażliwość urosła do granic absurdu, często działając na szkodę dzieła. Ale końcówka lat 80. pozwalała autorom na więcej, na większą odwagę, większą bezpardonowość przekazu. Owszem, zdarzało się przekraczanie artystycznych granic, co wywoływało mniejszy lub szerszy odzew dezaprobaty, ale dziś wiele z tych obrazoburczych manifestacji artystycznych zaliczamy do miana gatunkowej klasyki. A do takiej śmiało zakwalifikować można też „Czarną serię”, otwarcie prowokacyjną, ostrą, by nie rzec – pikantną. Mocno zakorzenioną w gatunkowych kliszach, czy to noir, czy klasycznego kryminału, czy też westernu, czy w końcu opowieści sensacyjno – przygodowej. Ale często też w zawoalowany sposób obśmiewającej konwencje, wytykającej jej pewną sztampowość i powtarzalność, ledwie zakryte woalem satyry.
Graficznie to realistyczne, świetnie narysowane cudeńko komiksu czarno – białego. Wspaniale prezentują się tutaj kolejne, szczegółowe plansze Berneta, które idealnie wpisuje się w kanon graficzny lat 80., zresztą wyraźnie widoczny w innych jego dziełach, jak „Torpedo”, czy (rysowane do scenariusza Carlosa Trillo) „Chicca Dum-Dum”. Kobiety u Berneta to zwykle olśniewające femme fatale, czy też nieskazitelne, smutne piękności, w duchu kina tamtego okresu, a mężczyźni to postaci o grubo ciosanych twarzach, czasami wzorowani na twardych ikonach srebrnego ekranu. To wszystko składa się z jednej strony na obraz fascynujący i ponętny, ale też nierzadko wręcz sprośny czy mroczny, zależy od podejmowanej w historii konwencji. Warto tu wspomnieć, że warsztat graficzny Berneta wzbudzał podziw u samego Willa Eisnera, który podziwiał u rysownika ten szczególny rodzaj minimalizmu, który jest kwintesencją jego własnej filozofii sekwencyjnej sztuki narracyjnej. I trudno odmówić mistrzowi Eisnerowi racji. Grafiki Berneta stanowią nie tyle uzupełnienie scenariusza, ile jego niezbywalny element, współskładową, nie tylko tło. Są równie znaczącą warstwą komiksu, co sama opowieść i równie wiele dopowiadają ze snutej opowieści co same słowa.
„Czarna seria” nie jest komiksem dla współczesnych purystów, którzy stronią od rubasznego, czarnego humoru i kąśliwej ironii. To zbiór opowieści, jakich trudno wypatrywać w dzisiejszej, na wskroś inkluzywnej popkulturze spod znaku Netflixa. Jednocześnie, to znakomity obraz minionych czasów, artystycznej swobody i bezkompromisowości, a zarazem pokaz, że kiedyś celem sztuki BYŁO przekraczanie granic, prowokowanie, kuszenie do kontestacji. To również kolejny przykład znakomitego graficznego warsztatu od artysty znanego już w Polsce dobrze, czy to ze wspomnianych serii, jak noir'owe „Torpedo” czy erotyczna „Chicca Dum-Dum”, ale też amerykańskiego „Jonaha Hexa”. Jednym słowem, warto znać!