Aby zapewnić jak najlepsze wrażenia, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub wycofanie zgody może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje.
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
„Rycerz Psi Łeb” jest komiksem demitologizującym średniowieczne rycerskie pojedynki. I dokonującym tego w estetyce lekkiej, z przymrużeniem oka, ale świetnie czytającej się opowieści.
Dekonstrukcja rycerskiego etosu w popkulturze nie jest zjawiskiem przesadnie nowym. By wspomnieć choćby wydaną niedawną przez Skarpę Warszawską, znakomitą powieść Łukasza Malinowskiego „Rogata dusza”, który z zacięciem godnym historyka (którym zresztą jest), rekonstruuje prawdziwy obraz rycerskich turniejów. Ale komiksowi duetu Brugeas / Toulhoat bliżej do estetyki filmu „Obłędny rycerz” w reżyserii Briana Heglelanda.
Nie do końca da się brać tę historię na poważnie. Opowieść pisana jest z oczywistym przymrużeniem oka, jednak jednocześnie bez bezpośrednich elementów satyrycznych, co pozwala Brugeasowi podtrzymywać konieczną w odpowiednich momentach dramaturgię i nie popaść w zupełny pastisz, ale jednocześnie nie budować opowieści nad wyraz poważnej w tonie. To opowieść ośmieszająca głównie rycerski etos, jakim lubimy go współcześnie postrzegać i obnażająca realizm codzienności rycerzy, biorących udział w turniejach głównie dla rozrywki, pieniędzy, a poniekąd z nudów. Zderza się z tą świadomością dwójka młodych bohaterów, Josselin i Jehan, z których każde ma swoje (znane wzajemnie sekrety). W dodatku dysponują niezwykle przebiegłym, młodziutkim giermkiem, który niejednokrotnie służy im wsparciem oraz ratuje z opresji, oczywiście swoimi, nietuzinkowymi sposobami. Josselin pragnie tylko (lub aż) udowodnić światu, że zasługuje na miano rycerza. Johan marzy o zwycięstwie w wielkim rycerskim turnieju oraz o pokonaniu legendarnego Czarnego Rycerza, który nigdy nie ucztuje z pozostałymi uczestnikami, nigdy nie zdejmuje hełmu an i nawet nie podnosi przyłbicy… oraz nie zaznał dotąd porażki. Czy naszemu młodemu rycerzowi uda się stawić zwycięsko czoła takiej legendzie?
Fabularnie znajdziemy tutaj lekkość, starannie kamuflowaną ironię i wspomnianą dekonstrukcję rycerskiego etosu. Jak dalece to możliwe, Vincent Brugeas – autor scenariusza – stara się podążać za historycznymi faktami, oddając starannie realia epoki oraz obrazując bez upiększeń świat rycerzy i rycerskich turniejów. A wszystko to podparte realistycznymi, starannymi szkicami, za które odpowiada Ronan Toulhoat. Duet ten nie jest raczej obcy polskiemu czytelnikowi, bo ukazały się w naszym kraju (również nakładem Lost In Time), takie znakomite albumy tej dwójki, jak choćby „Król rozpustników”, czy „Republika czaszki”.
„Rycerz Psi Łeb” to komiks słusznie porównywany przez samego wydawcę do estetyki mangi shonen z klasyczną opowieścią przygodową. Inicjacyjno – rozwojowy rys głównego bohatera wpasowuje się we wspomnianą mangową konwencję, a osadzenie jej w realiach średniowiecznych rycerskich turniejów działa równie dobrze, jak japoński świat sztuk walki w duchu „Dragon Ball”, gdzie każdy kolejny pokonany przeciwnik pozwalał bohaterom awansować na kolejny poziom rozwoju.
Pierwszy tom zaostrza apetyt, serwując wprawnie opowiedzianą, dynamiczną fabułę z historycznym sznytem, a na okrasę dostajemy jeszcze krótką opowieść specjalną, „Wieczór w Le Mans” oraz garść szkiców. Czyli – typowo w Lost In Time – edytorsko na najlepszym poziomie. Polecam!