To dzięki krytyce twórca może się doskonalić – wywiad z Łukaszem Godlewskim
22.04.2025 08:00
Z Łukaszem Godlewskim, autorem komiksów Malarz i Czarne serce rozmawiam m.in. o horrorach, o tym czy łatwo się robi w Polsce komiksy i czy woli pisać scenariusze, czy rysować. Zapraszam.
W „Malarzu” bierzesz na warsztat motywy lovecraftowskie. W „Czarnym sercu” przebija się już mocno barkerowski „Hellraiser”, ale pojawiają się odniesienia do szerszej palety klasycznego horroru. Jesteś miłośnikiem popkulturowej grozy?
Zdecydowanie, ale nie rzucam się na każdy horror z otwartymi rękami. Obecnie mam pewien problem z horrorami, bo często są to głównie opowieści obyczajowe z elementami fantastyki. A i te elementy fantastyczne ostatnio spłycane są do przebrania kogoś w postarzałe ubranie i pomalowanie aktora na biało. Albo tzw „slow burny” w których generalnie za dużo się nie dzieje. Oczywiście nie każdy reprezentant z wyżej wymienionych przykładów jest zły. Pierwszy „Insidous” był fajny. Ale robienie całej serii sequeli i spinn-offów potrafi zajechać każdy tytuł – na końcu otrzymujemy ten sam film, tylko ze zmieniającymi się antagonistami.
Wychodzi, że dużo marudzę. Ale może przez brak krytyki mamy do czynienia z takim zalewem podobnych do siebie filmów.
Ulubiony horror / horrorowy autor to…? Polski i zagraniczny?
Jeśli chodzi o film, to Polska, mam wrażenie, że jest przeklęta brakiem umiejętności do zrobienia horrorów. Potrafimy w kryminały, czy thrillery, ale nie potrafimy przekroczyć tej granicy niesamowitości.
Bardzo dobrze za to radzimy sobie w grach komputerowych. Studio Bloober wypromowało się na horrorach takich jak „Layers of Fear”, „Medium”, czy ostatnio remake „Silent Hill 2”.
Jeśli chodzi o książki to ciężko mi trafić w coś co wpadnie w mój gust, ale z pewnością mamy sporo pisarzy grozy. Na pewno dobrze się bawiłem na „Chirurgu” od Magdaleny Wilk.
Jeśli chodzi o zagranicę no to ciężko wybrać jeden. Filmy: „Sesja 9”, „Drabina Jakubowa”, „Coś”, „Lśnienie”, „Poltergeist”, „Egzorcysta”, „The Ring”, „The Ritual”, „Dracula” Coppoli…
Gry z serii „Silent hill” 1-4, seria „Resident Evil”, „Soma”, „Dead Space, „Scorn”, „The Evil Within”.
Książki, no to głównie klasyki i tu chyba nikogo nie zaskoczę. Rzeczy od Lovecrafta, czy Hodgsona. Nie przychodzi mi do głowy jakiś współczesny pisarz grozy… Na pewno „Terror” od Dana Simmonsa – choć to raczej głównie thriller. Jego „Pieśń Bogini Kali” przedstawia świetną duszną atmosferę Indii – ale też ma mało elementów nadprzyrodzonych. No i z pewnością pierwowzór „Hellraisera”, czyli „Powrót z piekła” Clive’a Barkera.
Malarz
Konrad Ostawsen to latarnik, którego pasją jest malowanie obrazów. To również człowiek po przejściach, osamotniony, na skraju depresji. Z marazmu wyciąga go wiadomość o spadku po dawno zaginionym ojcu. Wraz z tym odkryciem przyjdzie mu poznać zupełnie inny świat i nowe wyzwania. Zamknięta społeczność, odległa wyspa skrywająca przedwieczne tajemnice, nieznane artefakty…
Czy syn zdoła unieść dziedzictwo swojego ojca?
Malarz to współczesna próba podejścia do klasycznej powieści grozy, z nutą przygody. To hołd złożony takim twórcom jak H.P. Lovecraft, W.H. Hodgson, G. Lucas.
06.2022
I
Kolor
Miękka ze skrzydełkami
180×260 mm
160
100.00 zł
9788395867750
Uważasz, że znajomość dotychczasowego dorobku popkultury jest konieczna do zrozumienia danego dzieła? Czy ono samo powinno być tworem na tyle czytelnym, by mówić „własnym głosem”?
Myślę, że generalnie dobrze jest się interesować kulturą. Nie tylko tą pop. Jakbyśmy mieli oglądać tylko blockbustery to byśmy się uwsteczniali… a może dlatego społeczeństwo jest jakie jest – ale to grubszy temat, pewnie na inną rozmowę.
Jeśli chodzi o popkulturę to myślę, że często nie ma nic do przekazania, nawet jeśli próbuje się nam to wmówić. Nie mówię, że tak jest z każdym utworem. Uważam, że dobre dzieło powinno się bronić samo, bez potrzeby oglądania czterogodzinnych eseji tłumaczących nam co autor miał na myśli – Mrugam do trzeciego sezonu „Twin peaks”. Zabawy interpretacyjne są fajne, ale Lynch chyba sam nie lubił tłumaczyć o czym są jego filmy. Wydaje mi się, że to miała być szalona jazda wyobraźni bez trzymanki. Każdy, odbierając dzieło, interpretuje je na własny sposób, mając swój zasób wiedzy i doświadczeń.
A jeśli chcemy opowiadać o popkulturze i ją recenzować, to wtedy zdecydowanie jest potrzebna jakaś szersza wiedza.
Generalnie polecam czasem pójść sobie do muzeum, popatrzeć na coś innego niż telewizor, komputer czy telefon.
Sięgasz w „Czarnym sercu” po mitologię hinduską. Skąd pomysł na szukanie inspiracji właśnie tam?
Kiedyś oglądając telewizję trafiłem na dokument „The Story of India” z Michaelem Woodem. Dzięki niemu dowiedziałem się o starożytnym władcy Indii – Aśoce. Wątki z jego historii automatycznie skleiły mi się z ornamentami na kostce Lemarschanda z „Hellraisera”, które w mojej opinii mają daleko wschodni charakter. Później opracowując historię i eksplorując głębiej te wątki wszystko zaczęło mi się łączyć jak puzzle.
Był to zatem czysty, szczęśliwy przypadek.
A co z naszym rodzimym folklorem? Nie kusi cię, by sięgnąć po niego? Jest teraz pewnego rodzaju moda na słowiańszczyznę…
To prawda. Ale jak widzisz inspiracja może przyjść nagle i z każdej strony. Obecnie pracuję nad komiksem, który będzie rozgrywał się w okolicach Powstania listopadowego. Polski romantyzm, Dziady, Kordian itp…
W tym miejscu pewnie wszyscy przestali czytać ten wywiad, hehe.
Nie są to lekkie lektury, ale są pełne niesamowitości. Jak to zauważyła Aga Czoska podczas naszego spotkania na Poznańskim Festiwalu Sztuki Komiksowej, można powiedzieć, że twórczość romantyzmu to były początki fantastyki. To między innymi dzięki twórcom z tego okresu przetrwały do naszych czasów historie o dawnych rytuałach, tradycjach i lokalnych legendach.
Pomysł na poruszenie tego tematu przeleżał w mojej głowie chyba najdłużej. Dzięki podróżom z moim teściem i żoną po Żuławach trafiliśmy w Fiszewie na fragment historii z Powstania listopadowego. I tak po latach stwierdziłem, że to chyba czas, żeby zabrać się za ten temat. Mam nadzieję, że historia znajdzie swoich odbiorców.
Czarne serce
Czarne Serce opowiada historię dwóch sióstr – Victorii i Claire. Ich życie sprowadza się do rutyny: praca, dom, praca. Victoria dodaje do tego imprezy. Ale czy obfitość może wypełnić wewnętrzną pustkę? Powtarzalność i monotonia frustrują Victorię. Jej siostra przychodzi jej z pomocą i próbuje zainteresować ją nietypowym, nie do końca legalnym hobby.
Jak to wpłynie na siostry? Dokąd zaprowadzą je pragnienia? Dołącz do tej podróży z ulic Detroit do gorących, dusznych Indii. Nielegalna aukcja, starożytny artefakt, ukryty wymiar…
Inspirowane współczesnym horrorem i starożytną historią Indii, a także dziełami takich mistrzów horroru, jak C. Barker i D. Simmons, W.H. Hodgson.
27.11.2024
I
Kolor
Miękka
180×260 mm
180
119,00 zł
9788396782854
Twoją małżonką jest Unka Odya, także twórczyni komiksów. Jak się żyje dwójce komiksiarzy pod jednym dachem? Pomagacie sobie wzajemnie w pracy? Czy raczej oddzielacie zawodowe przedsięwzięcia od życia prywatnego?
Żyje się najlepiej! To najlepsza rzecz jeśli można dzielić swoją pasję z najbliższą osobą, zwłaszcza jeśli lubi się nawzajem swoją twórczość. Często pokazujemy sobie swoje prace, dzielimy się uwagami i sobie pomagamy. Rozmowy z Unką, jej „trudne” pytania motywują do wstawiania fabuły na odpowiedni tor. Dzięki tym rozmowom z pewnością moje komiksy są lepsze.
A po etapie publikacji, czytacie wzajemnie swoje komiksy?
Tak. Ja nawet czytam swoje komiksy po wydaniu. Podczas procesu redakcyjnego komiks się mieli tak bardzo, że w pewnych momentach traci się do niego serce. Pewnie to głupio zabrzmi, ale czytając „Czarne Serce”, w formie już wydanej, mnie samego wciągało. Komiks tworzy się przez długi czas i w pewnym momencie ma się go w głowie w poszatkowanej formie. Po wydaniu można na niego spojrzeć już z dystansem.
A jest szansa, że kiedyś powstanie wspólny projekt sygnowany przez Odyę i Godlewskiego?
Wspólnie w swoich komiksach czasem wrzucamy większe lub mniejsze easter eggi związane z naszymi komiksami. Unka w sumie już trochę robi taki projekt w swojej serii komiksowej. Porwała mojego Konrada [bohatera „Malarza”] do świata „Broma” i kontynuuje jego historię. Chciałbym spróbować kiedyś opowiedzieć historię, która by wypełniła lukę pomiędzy Konradem z mojego komiksu a Konradem od Unki – ale z dużymi projektami jest tak, że zajmują czas.
Wspólnie zrobiliśmy krótką formę komiksową na konkurs na MFKiG. Znajdziecie go w dodatkach do „Malarza”.
Każde z nas ma swoje projekty do zrealizowania, a praca nad jednym komiksem to proces zajmujący dwa lata… lub więcej…
Rotmistrz Polonia
Był najlepszym polskim żołnierzem.
Był pogromcą bolszewików.
Był żywą legendą.
Teraz jest złamanym przez życie pijakiem.
…który musi jak najszybciej wziąć się w garść, bowiem światu zagraża pradawne zło: Reptilianie!
Łukasz Kowalczuk („Vreckless Vrestlers”, „The Underhogs”) i Łukasz Godlewski („Kapitan Wrona”, „Niesamowite opowieści Josepha Conrada”) przedstawiają nowe przygody przedwojennego herosa.
„Mogę całymi dniami czytać Trylogię, Słowackiego i Rotmistrza Polonię”.
Józef Piłsudski
Album zawiera komiks Rotmistrz Polonia: Misja 10, opowiadanie Rotmistrz Polonia: Terra Incognita oraz artykuł Od Rotmistrza Polonii do Kapitana Polski.
Postać Rotmistrza Polonii stworzył Jan Marwicki.
03.2020
II
Czerń / Biel
Miękka ze skrzydełkami
165×235 mm
60
45.00 zł
9788395376740
Wydawanie w Polsce komiksów jest a) łatwe, b) trudne, c) weź, nie pytaj?
Hehe. Jeśli chodzi o samo wydanie, to powiedziałbym, że jest bardzo łatwe. Obecnie można to robić spokojnie własnym sumptem i zrobić to równie dobrze jak pełnoprawne wydawnictwo. Strefa zinowa się mocno rozwija i komiksy wydawane przez nich często są jakościowo świetne.
Z komiksami zeszytowymi więc nie ma problemu. Jednak jak już chcemy zrobić większy nakład i grubszy album to zaczynają się schody, bo druk robi się bardzo drogi.
Na rynku mamy sporo wydawnictw. Wiele z nich jest otwarte na wydawanie polskich autorów zarówno starych wyjadaczy jak i debiutantów. Zeszły rok był niesamowicie zaskakujący pod względem wysokiego poziomu komiksów zrobionych przez debiutantów – a może powinienem powiedzieć debiutantki, bo to panie ostatnio wzięły się ostro za komiksy!
Wydawanie komiksów w Polsce nie jest problemem. Problemem jest to, że komiks to nisza. Czytelników komiksowych nie ma za dużo. Przez co ceny są wysokie, przez co czytelników nie przyrasta – taka jest moja teoria. Chociaż rynek rośnie, biorąc pod uwagę jak rośnie ilość wydawnictw i ilość wydawanych tytułów. Ale wciąż wydawnictw nie stać na zapłacenie autorowi za zrobienie komiksu. Wydawca płaci tylko za licencje do jego wydania – a nie są to duże kwoty ze względu na niskie nakłady – bo nie ma tylu odbiorców i tak w kółko.
Kickstarter i inne opcje crowfundingowe (które w środowisku komiksowym zyskują na popularności), pomagają?
Heh. Kickstarter to fajna opcja chociaż wydaje mi się, że czytelnicy z Polski nie są przyzwyczajeni do takiej formy wspierania, czy kupowania komiksów. Wolą zaczekać i kupić to w swoim ulubionym sklepie internetowym.
Kickstarter jest dobrym wyborem jeśli chcemy zrobić komiks z tłumaczeniem np. na angielski.
Jednak praca nad dwujęzycznym komiksem plus organizacja zbiórki to jest kupa roboty. Ale może nam zapewnić dodatkowy grosz jeśli np. podepniemy się pod wydawnictwo i podzielimy się kosztami.
Polski odpowiednik Kickstartera, obecnie chyba boryka się z jakimiś wewnętrznymi problemami, co stawia pod znakiem zapytania korzystanie z tej platformy.
Podsumowując. Moim zdaniem pomagają, ale są to wymagające i ryzykowne przedsięwzięcia. Ryzykowne pod względem ilości włożonej pracy w zbiórkę, a jej ostatecznym wynikiem.
W trakcie pracy nad komiksem, który etap sprawia ci największy dyskomfort? A w czym czujesz się najlepiej?
Z pewnością, najtrudniejsze jest wymyślenie dobrej historii. Rozmawiając z twórcami zauważyłem, że mamy podobnie jeśli chodzi o budowanie historii. Mamy w głowie jakieś pojedyncze sceny które chcemy pokazać i musimy się namęczyć, żeby dorobić historię, która doprowadzi nas do tych scenek. A rysowanie to już czysta przyjemność. W końcu można wyrzucić z głowy te obrazy, by zrobić miejsce dla innych.
Wolisz autorskie komiksy od A do Z, od scenariusza, po rysunek przygotowywane przez ciebie? Czy chciałbyś rysować komiksy do scenariusza innego autora?
Największą satysfakcję mam z robienia własnych projektów.
Plusem robienia komiksów do czyjegoś scenariusza jest to, że przeważnie idzie za tym jakieś wynagrodzenie. Kolejnym jest to, że przeskakuje się od razu do rysowania. Choć zawsze jest jeszcze ten etap szukania referencji. Co jest ciekawe, bo można dowiedzieć się dzięki temu różnych rzeczy. To oczywiście też dotyczy autorskich projektów.
Oba tryby pracy mają swoje plusy i minusy.
Do scenariusza czyjego autorstwa chciałbyś narysować komiks? Możesz wybierać spośród autorów polskich i zagranicznych. Realność przedsięwzięcia pomijamy. Mówimy o najbardziej wymarzonym projekcie.
Bardzo lubię to co robi Sam Lake ze studiem Remedy. To producenci gier, a Sam odpowiada za ich historie. Uwielbiam klimat z „Max Payne” 1, 2, „Control” i „Alan Wake” 1, 2. Chciałbym dostać od niego jakiś scenariusz do kryminału noir z jakimiś elementami niesamowitości. Jak nie dostanę od niego i życia starczy to sam sobie to napiszę. Bohaterka już mi chodzi po głowie.
Są autorzy (literatury), którzy zarzekają się, iż nie czytują recenzji własnych książek, że ich to nie interesuje. A jak to jest wśród komiksiarzy? Czytelniczy feedback jest ważny? Śledzisz recenzje? Przejmujesz się ewentualną krytyką?
Krytyka, jeśli jest konstruktywna, jest bardzo istotna. Rozmawiałem o tym ostatnio z Mariuszem z kanału Wombai na Youtube. [Tak, ostatnio dużo rozmawiałem z ludźmi podczas festiwalu komiksowego w Poznaniu. Czasami dobrze wyjść z piwnicy i pogadać z ludźmi. Nie nagrywaliśmy tej rozmowy.] Rozmawiałem z nim o tym, że często mamy do czynienia z bezkrytycznymi recenzjami komiksów. Z jednej strony ich autorzy być może boją się wylewu nienawiści, za nadmierną krytykę, albo że przestana dostawać albumy do recenzji od wydawnictw, jeśli nie będą ich reklamować jako najlepsze dobro narodowe.
Krytyka dla twórcy jest potrzebna. To dzięki niej twórca może się doskonalić. Jeśli jakiś autor uważa się, za omnibusa i doskonałego twórcę, to znaczy, że oderwał się od poręczy rzeczywistości. Oczywiście musi być to krytyka konstruktywna. Coś co pomoże autorom wyciągnąć wnioski. Recenzje typu, że coś jest brzydkie, głupie albo złe, bo nie narysował tego pan Grzegorz można bez żalu wrzucić do domowej studzienki i spuścić wodę.
Staram się śledzić recenzje, bo to zawsze jakiś feedback. Jeśli recenzja jest pozytywna to zawsze pewien kop motywacyjny. Każdy lubi usłyszeć coś miłego o swojej pracy niezależnie co się robi. Jeśli jest negatywna to staram się zrozumieć w czym jest problem, by nie popełniać ewentualnych błędów w przyszłości. Z pewnością negatywne uwagi potrafią zakłuć w serduszko, jednak jeśli są sensowne, nie powinniśmy się na nie zamykać.
Problem jaki mam z recenzjami komiksowymi jest taki, że w dużej części są robione przez hobbystów, którzy po prostu chcą się podzielić tym co czytali. Nie do końca są to recenzje. Ale, żeby nie było, zdarzają się i bardzo fajne i wnikliwe recenzje.
A jak zaczynałeś? Skąd wziął się pomysł, by tworzyć komiksy?
W domu zawsze mieliśmy jakieś komiksy. Moja mama kupowała mi „Thorgale”, później TM-Semici. Takim przełomowym momentem dla mnie było powstanie w Gdańsku Pracowni Komiksowej. Na początku to była samodzielna filia Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku. Od razu starałem się tam bywać jak najczęściej, by przeglądać regały wypełnione komiksami i zaczytywać się tym co wpadnie mi w oko. Chodziłem tam też na warsztaty prowadzone przez Marka Lachowicza, Januarego Misiaka i Jacka Frąsia. Ta biblioteka była takim hubem dla społeczności komiksowej, dzięki czemu poznawałem coraz więcej ludzi z tą samą pasją.
Zaczęło się wysyłanie komiksów na konkursy, tworzenie wspólnych projektów i jakoś to poszło.
W ramach twórczej pracy interesuje cię tylko horror, jako konwencja? Czy może kiedyś możemy doczekać się np. twojego komiksu science fiction?
Czemu nie horror sci-fi? Chętnie bym kiedyś poleciał w kosmos, ale mam małe doświadczenie w tym temacie. Byłoby to mocne wyjście ze strefy komfortu.
W kooperacji rysowałem już komiksy historyczne, kryminalne. Horror jest o tyle fajny, że można się czymś zaskoczyć. Nie mam problemów z innymi gatunkami. Lubię jednak jak coś się dzieje. Jakbym miał rysować jakiś dramat, romans czy obyczaj chyba bym się po prostu trochę nudził podczas pracy.
Ostatnio wrzuciłeś zapowiedź nowego komiksu. Możesz zdradzić czytelnikom Komiksopedii więcej szczegółów?
Trochę wspomniałem o tym wcześniej. Chciałbym sięgnąć tym razem do polskiego romantyzmu i zmierzyć się z pionierami fantastyki i grozy – Mickiewiczem i Słowackim. Nie chcę robić czystej adaptacji, ale czerpiąc z takich utworów jak Dziady, czy Kordian, chciałbym stworzyć coś nowego. Czuję się bardzo niepewnie z tym projektem, bo nie wiem, czy ten komiks nie będzie zbyt trudny w odbiorze, a z powodu poruszanych tam tematów może wydawać się kontrowersyjny.
To także będzie publikacja w modelu crowfundingowym?
Obecnie łamię sobie tym głowę. Ostatnia zbiórka bardzo mnie wyczerpała. Muszę trochę okrzepnąć i porozmawiać jeszcze z kilkoma osobami na ten temat.
Wydział 7. Zeszyt specjalny #03: Sztorm
Lata 50. XX wieku. Polską Rzeczpospolitą Ludową niepodzielnie rządzi partia i Urząd Bezpieczeństwa. Dominikanin Jakub Lange podróżuje po świecie badając przypadki zmartwychwstań. Prawdziwą próbą okaże się jednak dla niego rejs do Polski… Od tego, czy Jakub zdoła stawić czoła nieumarłym, zależeć będzie życie pasażerów i załogi MS Batory!
„Sztorm” to chronologicznie pierwsza historia z uniwersum W7, a więc świetna okazja, aby, jeśli wciąż się zastanawiacie, wskoczyć na pokład naszej serii, tym bardziej, że objętość numeru będzie podwójna
05.2023
I
Kolor
Miękka
170×245 mm
60
25.00 zł
9788366603776
Kiedy można spodziewać się startu przedsprzedaży?
Ho, ho. Najpierw muszę porozmawiać z tymi osobami.
Na zakończenie – jakiej rady udzieliłbyś komuś, kto w tworzeniu komiksów stawia pierwsze kroki?
Radziłbym zacząć od krótkich, kilkustronicowych historii, żeby się rozruszać w narracji komiksowej. Wiem, że każdy wymyślił cały świat, na całą serię komiksową – sam to przerabiałem. Dużo mi dało właśnie sprawdzenie swoich sił najpierw w krótkich formach. Jest dużo antologii gdzie przyjmowane są krótkie komiksy – warto spróbować.
Zawsze też kibicuję pracy nad warsztatem rysowniczym. Jeśli chcemy łamać zasady, warto je najpierw poznać. Jest Bardzo fajny kanał na You Tube – Proko, czy typowo komiksowe rysowanie u Davida Fincha. Uwielbiam też Steve Huston Draws from life – mistrz rysunku, który świetnie opowiada i świetnie nastraja do pracy, ale przede wszystkim świetnie tłumaczy jak rysować.
Chciałbym sam to wszystko przestudiować… Ale warto od czasu do czasu – a zwłaszcza na początku swojej drogi poćwiczyć. Bo ćwiczyć trzeba cały czas. Taka prawda na koniec – żeby robić komiksy, trzeba je robić.